echo24 echo24
797
BLOG

Sen podwawelskiego wizjonera

echo24 echo24 Humor Obserwuj temat Obserwuj notkę 20


Sodoma i Gomora! Bowiem dziś w nocy Senat klepnął ustawy o KRS i jeszcze ciemno było, jak niemieckie media  zaczęły nadawać, że „Kaczyńskiego już nic nie zatrzyma”. Zaś od bladego świtu w tefałenie powiało grozą i psy się rozwyły. Więc wyłączyłem fonię i nie bez radości patrzyłem na przypominające portrety trumienne blade twarze Kuczyńskiego, Budki i Schetyny.

I wtedy sobie przypomniałem mój, powiem bezwstydnie proroczy sen, jaki już dawno temu w notce pt. „Sen o Kaczyńskim” opisałem – vide: http://salonowcy.salon24.pl/692742,sen-o-kaczynskim.

Wszyscy mnie wtedy wyśmiali, jako niepoważnego blogera i oszołomem okrzyknęli, a tymczasem życie pokazało, że ten szajbus okazał galicyjskim jasnowidzem.

Dlaczego? No to przypomnę jeszcze raz, co wtedy napisałem.

„Śniło mi się, że jestem ptakiem wracającym z ciepłych krajów. Lecąc z południa ku Europie, nad Morzem Śródziemnym zobaczyłem przywołując słowa Ojca Klimuszki: „ludzi przeprawiających się przez morze na setkach, okrągłych stateczków, ale po twarzach widać było, że to nie Europejczycy”. Płynęli w kierunku południowych krańców europejskiego kontynentu. Szybowałem na tyle wysoko, iż mogłem dostrzec całą Środkową Europę o dziwo pokrytą wulkanami, które plując ogniem wyrzucały pod niebo chmury czarnego dymu. Ki diabeł? Tyle wulkanów na Starym Kontynencie? Zadziwiłem się. Zniżyłem, więc lot i spostrzegłem, że to nie wulkany tylko płonące Helsinki, Sztokholm, Oslo, Madryt, Bruksela, Berlin, Paryż…

Zżerany ciekawością najpierw poleciałem do Berlina by się przyjrzeć się z bliska, co się dzieje. Przysiadłem na Bramie Brandenburskiej i moim ślepiom ukazał się straszliwy widok, bowiem na Placu Paryskim hordy emigrantów gwałciły na żywca wyłapywane przez syryjskich hyclów niemieckie dziewice, zaś na samym środku placu jakiś zakwefiony terrorysta wymachiwał maczetą nad głową klęczącej u jego stóp kanclerz Niemiec.

Mocno zaniepokojony poleciałem, tedy do Paryża, gdzie od śmiertelnie wystraszonych tubylców dowiedziałem się, że płonie już cała Francja, a prezydent Hollande uciekł do Izraela.

O Kurczę! – pomyślałem. Zobaczę tedy, co słychać w Brukseli. Ciężko mi się leciało, bo dym mi ślepia wyżerał, a jak w końcu wylądowałem szczęśliwie na Rue Wiertz moim oczom ukazał się Europejski Parlament z zatkniętym na dachu półksiężycem świeżo na meczet przerobiony. Wokół wszystko splądrowane, płonące samochody, rozszabrowane sklepy, a eleganckie knajpy na lupanary zamienione.

Ale się porobiło! Więc przelecę się do Budapesztu zobaczyć, co też tam jest grane. Szybując wzdłuż koryta Dunaju doleciałem do Mostu Széchenyiego, gdzie na czubku jednego z przęseł stał z rozpostartymi szeroko rękoma, jak to Mesjasze mieli zwyczaj czynić Jarosław Kaczyński we własnej osobie, który bez mikrofonu grzmiał w wojennym tonie, że aż w całej okolicy dudniło:

A tyle razy wam mówiłem lewackie głąby kapuściane, żebyście wreszcie przestali pitolić o konieczności pogłębionej integracji pod przywództwem Niemiec! Po jaką jasną cholerę żeście wymuszali na porządnych ludziach tę waszą zasraną poprawność polityczną, która ich wypatroszyła z wartości, wynarodowiła od wieków poukładane państwa, a niegdyś mądre społeczeństwa zmieniła w dyrygowaną przez brukselskich bęcwałów bezrozumną biomasę imbecyli będących żywym zaprzeczeniem teorii, że ewolucja postępuje zawsze w trendzie rozwojowym. Ale nie! Wam się k…wa zachciało hedonistycznej koncepcji życia. I co żeście najlepszego zrobili? Kutasy złamane! Lecz nic to! Spróbujcie zapomnieć, o tym, co złe. Naprawimy tę Europę. Tylko nie lękajcie się! Damy radę! Bo mam całkowitą pewność, że ten dekadencki burdel jest tylko przejściowy, a narody Europy wspaniałe, tylko niektórzy ludzie skundleni! Na szczęście póki, co żeśmy tej islamskiej hołoty do siebie nie wpuścili A więc nie wszystko jeszcze stracone! Krzyczmy tedy wszyscy razem! Nie dla unii politycznej i jej gównianych dobrodziejstw, o których przez ostatnie lata wam tyle ciemnot nawtykano. Nie widzicie patafiany, że wam podstępnie szykowano niemiecką Rzeszę, w granicach jeszcze w historii niespotkanych? Czas najwyższy ułożyć się z Cameronem i pogonić to wychowane na naukach Sartre’a wiecznie rozgadane towarzycho wzajemnego zachwytu nad samymi sobą! Toż to dogadana ze sobą zgraja niezrównoważonych dupków dzwońcych i naćpanych marksizmem kretynek. Dajcie wody, bo mnie zaraz krew zaleje!…

Zaś stłoczeni na moście posłowie Europejskiej Partii Ludowej, Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów, Zjednoczonej Lewicy Europejskiej oraz Partii Zielonych, którym udało się uciec z Brukseli wpatrzeni w Kaczyńskiego jak w tęczę skandowali jak szaleni: Wodzu! Gdzie my mieliśmy oczy? Już nie chcemy tej lafiryndy Angeli i strusiowato nielotnego Donka! - wrzeszczał Guy Verhofstadt.

Pomóż nam Jarosławie! Prowadź Naczelniku! I koniecznie przenieś europejską stolicę z tej pieprzonej Brukseli do Warszawy!!!  

Niestety wszystko, co piękne szybko się kończy i ów fascynujący sen przerwało mi brutalnie jakieś napastliwe ujadanie. To w rannym programie radia TOK-FM Lis z Wolkiem i Żakowskim odprawiali egzorcyzmy nad ludojadem Jarosławem – koniec opowieści.

No i co? Wszystko się sprawdziło!

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości