echo24 echo24
1194
BLOG

My chcemy Boga!

echo24 echo24 Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 32


Wczoraj, w swym historycznym przemówieniu wygłoszonym u stóp Pomnika Powstania Warszawskiego Donald Trump nawiązał do wiekopomnych słów Jana Pawła II wygłoszonych do Polaków w dniu w dniu 2 czerwca 1979 na ówczesnym Placu Zwycięstwa, dziś Piłsudskiego: „Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!....”.

A gdy w chwilę później amerykański Prezydent przywołał słowa polskiej pieśni religijnej „My chcemy Boga” odśpiewanej wówczas w Warszawie przez setki tysięcy Polaków, którym Ojciec Święty ducha dodał myślałem, że mi serce ze wzruszenia pęknie, gdyż sobie coś przypomniałem, – o czym teraz pragnę opowiedzieć Polakom, szczególnie tym młodym.

We wczesnych latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy w kraju szalał stalinowski terror chodziłem do podstawówki przy ul. Konfederackiej na krakowskich Dębnikach mieszczącej się opodal kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, gdzie przystępowałem do Pierwszej Komunii Św. i tam również byłem bierzmowany.

W tym kościele młody kapłan Karol Wojtyła odprawił dnia 3 listopada 1946 roku swoją Mszę św. Prymicyjną i w tejże Świątyni jest także obraz Matki Boskiej, przed którym „wymodlił sobie i ugruntował swoje powołanie kapłańskie”, jak już, jako papież powiedział parafianom w roku 1972.  O tej parafii Jan Paweł II mówił także nawiązując do bestialstwa hitlerowców wobec polskich księży patriotów w dniu 17 sierpnia 2002, cytuję:

"Czasy te wspominam w sposób bardzo osobisty. Jestem przekonany, że do powołania kapłańskiego, do którego doszedłem właśnie w tym czasie i tu, w tej parafii, przyczyniły się modlitwy moich braci i moich sióstr i tych moich ówczesnych duszpasterzy, którzy za życie chrześcijańskie każdego parafianina, a zwłaszcza każdego młodego parafianina - wtedy należałem tutaj do młodzieży - płacili nie tylko dobrym słowem, nie tylko szlachetnym przykładem swojego życia, ale także ofiarą i krwią."

Przed naszą podstawówką był sąsiadujący z kościołem wielki podworzec, na którym każdego dnia przed lekcjami mieliśmy poranne apele rozpoczynające się od obowiązkowego odśpiewania przez uczniów komunistycznej pieśni pt. „Naprzód młodzieży świata”, a dyrektorka szkoły baczyła pilnie, czy wszyscy śpiewają. Potem następowały wyróżnienia uczniów, którzy wykonali najlepsze gazetki ścienne o Józefie Stalinie, Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A na koniec komunistyczni politrucy wygłaszali doktrynerskie pogadanki okolicznościowe.

Tak bestialsko i metodycznie kaleczono wtedy młode polskie mózgi. Nie zdołano jednak zabić naszej polskiej duszy.

Bo pamiętam, iż śpiewając rano pod czujnym okiem pani dyrektorki napisany przez sowieckiego doktrynera Nowikowa toksyczny Hymn Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej myślami byłem przy wieczornym Nabożeństwie Majowym odbywanym przed stojącym opodal kościołem, gdzie mieliśmy lekcje religii, którą w tamtych czasach komuniści wyrzucili z polskiej szkoły. Tam uwielbiany przez nas ksiądz Socha, prócz religii, uczył nas także miłości do Polski. I do śmierci nie zapomnę, jak z epidiaskopu, który wtenczas zdawał nam się cudem techniki wyświetlał nam na ścianie przemiennie obrazki przedstawiające ukrzyżowanego Chrystusa i polskie godło z białym orłem bez korony, z której odarli go komuniści, tłumacząc nam, kto i w jakim celu to zrobił. Boże! Jak On pięknie mówił o Polsce! Ile w nim było pasji! Ile mu się chciało! Ten przezacny człowiek o gorącym sercu i pięknym umyśle na zawsze ubogacił nasze dusze etosem najdroższych Polakom wartości.

Od tamtego czasu upłynęło ponad pół wieku. Słów lewackiego hymnu już od dawna nie pamiętam, lecz to, co mówił nam ks. Socha wryło mi się w duszę, - na zawsze. Nasz ukochany katecheta każdego roku chodził z nami na wieczorne majowe nabożeństwa, które nazywaliśmy „majówkami”. Tam, na zakończenie śpiewaliśmy zawsze: „My Chcemy BogaPanno Święta o Usłysz naszych Wołań Głos (…) My Chcemy Boga w Książce, w Szkole (…) Niech Boga wielbi Chrobry, Lech (…) ”. A gromkie echo tej pieśni niosło się wówczas od kościoła do kościoła, od miasta do miasta, od wsi do wsi i cała Polska odważnie śpiewała mimo sowieckiego terroru i wszechobecnych ubeków, którzy nie mieli odwagi stawić czoła bohatersko zdesperowanym ludziom. Zaś dla mnie osobiście pieśń "My chcemy Boga" ma od tamtego czasu znaczenie równoznaczne z polskim Hymnem Narodowym.

I do dzisiaj Polacy tę kultową pieść śpiewają w kościołach z podniesionym czołem, o czym przypomniał odważnie we wczorajszym przemówieniu Donald Trump mówiąc: "Stojąc tu dzisiaj przed tym niesamowitym zgromadzeniem, jakże wiernym narodem, nadał słyszę te głosy odbijające się echem w historii. Ich przesłanie jest tak samo aktualne dzisiaj jak kiedykolwiek - Polacy, Amerykanie, Europejczycy nadal wołają wielkim głosem My chcemy Boga”. I to wczorajsze zawołanie czyni Donalda Trumpa postacią historyczną. Zaś to, co powiedział w Warszawie amerykański Prezydent można śmiało nazwać ratunkową dla cywilizacji Zachodu dziejową "Doktryną Trumpa".

Na zakończenie swego dziejotwórczego przemówienia amerykański Prezydent powiedział: „Więc razem walczmy wszyscy tak, jak Polacy: za rodzinę, za wolność, za kraj i za Boga. Dziękuję wam, niech was Bóg błogosławi, niech Bóg błogosławi Polaków, niech Bóg błogosławi naszych sojuszników i niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki…”,

więc Mu odpowiadam: „Dziękujemy Panie Prezydencie za przypomnienie zagubionemu zachodniemu Światu o najważniejszych dla Polaków i Amerykanów wartościach wyrosłych z chrześcijańsko narodowych korzeni. Niech Bóg błogosławi Amerykę, niech Bóg błogosławi Amerykanów, niech Bóg błogosławi Polskę i Polaków”.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Zdjęcie uczniów mojej klasy ze szkoły podstawowej stojących schodach dębnickiego kościoła im. Stanisława Kostki w Krakowie, którym zilustrowałem notkę, wykonał w roku 1952 uwielbiany przez nas katecheta ks. Socha. Autor notki – pierwszy z lewej w dolnym rzędzie. Zamieszczam tę fotkę, gdyż wiem, że każdy Polak ma w swoim domu podobne zdjęcie.





echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka