echo24 echo24
1390
BLOG

Czy Jarosław Kaczyński powinien na mecze chodzić?

echo24 echo24 Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 90


Na portalu „TVN24 Fakty” przeczytałem prześmiewczą pod adresem pana Prezesa notkę pt. „Kaczyński nie chodzi na mecze. Piątki nikomu nie przybije” – vide: http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/kaczynski-nie-chodzi-na-mecze-piatki-nikomu-nie-przybije,280926.html, cytuję fragmenty:

Jeżeli będziemy z faktu, że ktoś siedzi obok kogoś - na jakiejś imprezie publicznej - wywodzili wnioski, to za moment ludzie publiczni będą bali się chodzić na mecze, bale i uczestniczyć w spotkaniach - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 były wicepremier, a dziś adwokat Roman Giertych. I podkreślił, że na takiej sytuacji "może zyskać jedynie Jarosław Kaczyński". Giertych odniósł się w ten sposób do działań posłów PiS, którzy pokazali nagranie z jednego z meczów Lechii Gdańsk i Arki Gdynia, na którym wspólnie na trybunach kibicowali premier Donald Tusk i były prezes Sądu Okręgowego w Gdański Ryszard Milewski. Zdaniem Giertycha"jedyną osobą, która może na tym zyskać jest Jarosław Kaczyński", który nie chodzi na bale, na mecze i inne imprezy, i jest otoczony dwunastoma ochroniarzami i jeszcze dorzucił szyderczo, że nikt nie może Kaczyńskiemu piątki przybić, bo on nikomu żadnej piątki z radości nie przybije…”, koniec cytatu.

Rodzi się tedy pytanie, czy z powodów wizerunkowych pan Prezes nie powinien jednak od czasu do czasu się na meczach piłkarskich pokazać?

Pan chyba oszalał! – słyszę głosy polityków PiS-u i publicystów z Gazety Polskiej mówiących z dumą, że Jarosław Kaczyński to mąż stanu, który ma wyłącznie dobro Polski w głowie, zaś w jego duszy i sercu grają wyłącznie wartości wysokie i nasze tradycje chrześcijańsko narodowe, - a nie jakaś tam piłka nożna! Zaś pan Prezes ma w nosie, że się z niego jakiś tam Giertych naśmiewa.

Więc, choć Giertycha nie cierpię muszę mu przyznać trochę racji. Dlaczego? Myślę, że to Państwu wyjaśni ta oto krótka opowieść. Otóż, w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku chodziłem do podstawówki na krakowskich Dębnikach, gdzie także pobierał nauki Robert Gadocha, późniejszy słynny reprezentant Polski grający w niezapomnianej jedenastce kultowego Kazimierza Górskiego, która na Mistrzostwach w RFN i Berlinie Zachodnim zdobyła wicemistrzostwo świata, a cała Polska ze szczęście oszalała. W piłkę grywaliśmy na szkolnym podwórku i już wtedy ujawnił się piłkarski talent Gadochy, który w nauce orłem nie był, a mimo to z powodu swego kunsztu piłkarskiego stał się uwielbianym bożyszczem całej szkoły. A ja już wtenczas zrozumiałem, w czym leży mogłoby się zdawać bagatelna magia futbolu, a także zakorzeniony w polskich duszach stereotyp myślowy, że nielubiący piłki nożnej to gorszy sort Polaków rodzaju męskiego. Bo w naszej szkole tym, którzy w piłkę nie grali i nie interesowali się futbolem nadawano zabójczą ksywkę „laluś”, co takiego delikwenta praktycznie wyłączało z życia szkoły, gdyż „laluś”, choćby był najmądrzejszym prymusem zbierającym wszelkie możliwe nagrody od nauczycieli był przez uczniów bezlitośnie wydrwiwany, co odbierało mu całkowicie mir i poważanie społeczności szkolnej. Powiem więcej. Ten stereotyp myślowy na całe życie zapadł w podświadomość moich i nie tylko moich szkolnych kolegów, a futbol stał się dla nich swoistą świętością. I choć nie twierdzę, że to dobrze, iż popkultura i sport winny dla nas stanowić wzorce intelektualno kulturowe, to jednak prawda jest taka, że discopolo pomogło panu Kwaśniewskiemu zostać prezydentem, a miłość Polaków do futbolu przez osiem lat trzymała Donalda Tuska u władzy.

Więc zaryzykuję tezę, iż ta opowieść skłania do wniosku, że nawet, jeśli Jarosław Kaczyński nie przepada za piłką nożną i nie ma ochoty na mecze chodzić, co ewentualnie mogę zrozumieć, to jednak dla dobra dobrej zmiany w żadnym razie nie powinien się tym szczycić demonstrując swoje przeświadczenie, że nie kręcą go takie banały. Tu dodatkowo przypominam, że Piłkarskie Mistrzostwa Świata odbędą się niedługo przed następnymi wyborami i nie byłoby takie głupie, by z przyczyn czysto wizerunkowych pan Prezes się nie tylko na miesięcznicach pokazywał, lecz równie często wysyłał sygnały, że jest całym sercem nie tylko z ofiarami tragedii smoleńskiej, lecz także z naszą jedenastką narodową.

Bo, co tu dużo gadać. W ogromnej mierze właśnie siła magii futbolu doprowadziła umiejącego ją wykorzystać Donalda Tuska na szczyty politycznej kariery, więc może warto  także od takich spryciarzy nauczyć się czegoś użytecznego w walce politycznej.

A jeśli pan Prezes uważa, że piłka nożna niewiele ma wspólnego z patriotyzmem i narodowymi wartościami, to z tego jakże błędnego przekonania powinna go wyprowadzić moja druga opowieść. Otóż, jak w roku 1952 bezpieka wykańczała naszego Ojca Akowca nasze życie zmieniło się w jeden wielki mroczny koszmar. Bezustanne zgarnianie ojca na przesłuchania, ciągłe rewizje w domu, dokwaterowany ubek, strach, płacz i upokorzenie. Po śmierci ojca matka wpadła w czarną rozpacz, a żeby nas z bratem utrzymać pisała całymi nocami na maszynie i sprzedawała po kolei biżuterię, obrazy, srebrne sztućce, a w końcu jej ukochany fortepian. Nigdy nie widziałem matki uśmiechniętej.

Aż naszedł październik roku 1957. Miałem wtedy 13 lat i pamiętam jak mama przyszła z pracy jakaś odmieniona i oznajmiła, że jedziemy na mecz z Rosją do Chorzowa. Już w rozklekotanym zakładowym autobusie panowała atmosfera jakbyśmy jechali na wojnę. Pamiętam, że po przyjeździe na miejsce spojrzałem w niebo, bo myślałem, iż nadciąga burza. Ale niebo było czyste, a grzmiał Stadion Śląski. W miarę jak zbliżaliśmy się do kultowego kolosa wzmagał się groźny pomruk zdradzonych w Jałcie Polaków, którzy przyjechali na mecz, ale tak naprawdę, by wykrzyczeć i zamanifestować nienawiść do sowieckiego ciemiężcy i zaprzedanej Moskwie komuszej władzy ludowej. Jako mały chłopak nie do końca rozumiałem, co się dzieje. Po odśpiewaniu hymnu narodowego na stadionie zawrzało jak w piekielnym kotle. To nie był doping, lecz desperacki krzyk protestu wydobywający się z tysięcy gardeł, który przypominał huk rozbijających się fal na rozszalałym oceanie. Według mnie to była najgorętsza patriotyczna manifestacja w powojennej historii Polski.

Aż nadszedł ów pamiętny moment, gdy walczący jak lew maleńki Gerard Cieślik strzelił główką zwycięskiego gola Ruskim. Myślałem, że się niebo na nas wali. Blisko sto tysięcy ludzi zawyło ze szczęścia, jakby nad stadionem przetaczała się jakaś gigantyczna burza z piorunami. Ludzie rzucali się sobie w objęcia, płakali z radości, poleciały w górę czapki, kapelusze, marynarki, torebki. Wszyscy krzyczeli niech żyje wolna Polska! Rozbrzmiewały toasty i bimber lał się strumieniami. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że nie da się zabić naszej polskiej duszy. Że prawdziwi Polacy nigdy nie ugną karku przed Moskwą. I raptem zobaczyłem, że moja mama się śmieje, że jest po raz pierwszy od wielu lat uszczęśliwiona. Oszalała z radości wzięła mnie w objęcia wrzeszcząc mi do ucha: „Synku mój kochany! Wygraliśmy z Rosją!!! Pomściliśmy tatę!!!”. A ja do grobowej deski nie zapomnę dumy, jaka mnie wtedy rozpierała, że jestem Polakiem...

Tak. Tak. Panie Prezesie. Magia futbolu to ogromna siła. Także polityczna.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla państwa, w którym żyje)

Post Scriptum

Właśnie zaczyna się finałowy mecz Ligi Mistrzów Real Madryt - Juventus Turyn i każdy może zobaczyć na czym polega magia futbolu

Post Post Scriptum

Po pierwszej połowie meczu wynik 1 : 1. Ależ piękne widowisko sportowe! Więc ktoś, kto tego piękna nie czuje, to tak, jakby się nigdy nie urodził!!!

Post Post Post Scriptum

Koniec przepięknego meczu. Real gromi Juventus 4 : 1.

Panie Prezesie! Jakby pan oglądał ten mecz to to by Pan wiedział, że po wygranych przez Pana wyborach, teraz opozycja odrabia i zbliża się do remisu. Więc obecnie trzeba strzelić trzy bramki: złodziejom, broniącym ich prawnikom i niezweryfikowanym w swoim czasie służbom o komuszym rodowodzie, a wtedy wystarczy dotrwać do końcowego gwizdka i będziemy mieli Polskę naszych marzeń! Sęk jednak w tym, że póki co nie widzę, kto mógłby te bramki strzelić, bo z całym szacunkiem panie Prezesie z uporem maniaka do pierwszej drużyny wystawia Pan prawie samych oldbojów.

Post Post Post Post Scriptum

A na dobranoc wszystkim bez wyjątku Gościom mojego blogu przesyłam modlitwę: https://www.youtube.com/watch?v=TJ7pHDJZZdM


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport