UWAGA!!! Trudny przekaz tylko dla kumatych!
Przed dwoma dniami napisałem przyznaję kontrowersyjną notkę pt. „Etos solidarności sczezł, jak niegdysiejsze śniegi” – vide: http://salonowcy.salon24.pl/738184,etos-solidarnosci-sczezl-jak-niegdysiejsze-sniegi, która sprowokowała nad wyraz ożywioną dyskusję (ponad 300 komentarzy).
I nie byłoby w tym nic złego, a wręcz przeciwnie, gdyby przepraszam za mocne określenie „pisowscy fundamentaliści” nieprzyjmujący żadnej, powtarzam żadnej krytyki pod adresem partii Jarosława Kaczyńskiego, choćby była nie wiem jak konstruktywna, nie wywołali w trakcie dyskusji pod moją notką iście karczemnej awantury.
Zaczęło się, gdy w odpowiedzi na jeden z komentarzy napisałem, że „moim zdaniem z wizerunkowego punktu widzenia było wielkim błędem, iż twarzą PIS-u w walce z Trybunałem Konstytucyjnym, którego przewodniczącym jest pezetpeerowiec Andrzej Rzepliński zrobiono również pezetpeerowca, a na domiar złego prokuratora stanu wojennego posła Stanisława Piotrowicza, co będzie się PIS-owi odbijało czkawką tak, jak niegdysiejsza koalicja z Samoobroną Andrzeja Leppera”.
Po tej wypowiedzi zostałem z nieprzystojną nienawiścią zaatakowany przez rój rozwścieczonych ortodoksyjnych pisowców, a szczególnie dwójkę stałych komentatorów mojego blogu, z których pierwszy zarzucił mi, że jestem kretem Platformy Obywatelskiej, a drugi posunął się nawet do tego, że chcąc mi dowalić zaczął na mnie pluć wespół z kochającym Polskę inaczej i nienawidzącym wszystkiego, co prawicowe zdeklarowanym wrogiem polskiego Kościoła, który wielokrotnie dawał dowody rzeczonej wrogości na łamach Gazety Wyborczej i wielu innych miejscach – nazwiska nie wymieniam, bo się brzydzę, ale wyrobieni politycznie internauci z łatwością odgadną, kogo mam na myśli. Ale najgorsze było to, że z komentarzy tych pisowców promieniowała jakaś obłąkańcza nienawiść bez większej przesady przypominająca czasy palenia czarownic.
Wytknięto mi także z oburzeniem, że podjąłem dyskusję z komentatorami reprezentującymi inne poglądy polityczne, niż „Prawo i Spawiedliwość”.
Mimo to, jako człowiek tolerancyjny i gościnny gospodarz puszczam tę burdę w niepamięć informując wszystkich, że drzwi mojego blogu stoją nadal dla wszystkich otworem. Natomiast jeśli któryś ze stałych Gości mojej witryny postanowił na mój blog już nie powrócić - to trudno.
A tym, którzy mają mi za złe kilka ostatnich notek konstruktywnie, powtarzam konstruktywnie krytycznych pod adresem nowej władzy pragnę przypomnieć, że w napisanej bezpośrednio po wyborach 2015 notce pt. „Nowej władzy będę się przyglądał baczniej niż Platformie” – vide:
http://salonowcy.salon24.pl/678439,nowej-wladzy-bede-sie-przygladal-baczniej-niz-platformie
uczciwie zapowiedziałem, cytuję:
„Do tej pory moja działalność blogerska sprowadzała się głównie do krytyki rządzącej Platformy Obywatelskiej i konsekwentnego obnażania obłudy, draństw i zakłamania początkowo partii Donalda Tuska, a ostatnio partii Ewy Kopacz, czemu poświęciłem blisko tysiąc notek.
Na szczęście z woli narodu władza się właśnie zmieniła i Prawo i Sprawiedliwość znowu będzie miało prezydenta, premiera i najprawdopodobniej szefa IPN, prezesa NBP, a co ważniejsze komisje sejmowe. Ale przypominam, że choć w latach 2005 – 2007 PIS miał wszystkie potrzebne ku temu narzędzia, nie przeprowadzono jednak wtedy najważniejszej reformy sankcjonującej odejście od ustaleń okrągłego stołu oraz dekomunizacji polskiego państwa. A argumentacja, że nie było wykładni prawnej, by ujawnić i sprawiedliwie wyciągnąć przewidziane prawem konsekwencje wobec winnych degradacji polskiego państwa nie jest w stanie się obronić.
Liczę, że nowa władze naprawi swe błędy przeszłości i wypełni dziejową misję, jaką jej właśnie powierzył naród.
I dlatego z góry zapowiadam, że tej nowej władzy będę się przyglądał jeszcze baczniej niż się przyglądałem tym, którzy właśnie ustępują i jeśli zajdzie taka potrzeba, jako rzetelny bloger będę tę nową władzę konstruktywnie krytykował, bezlitośnie wytykał jej błędy i zawzięcie tępił wszelakie objawy partyjniactwa, demagogii, triumfalizmu, politycznego kunktatorstwa, klerykalizmu, przesadnej martyrologii, samouwielbienia, zachowawczych postaw i tak dalej - nawet, jeśli jej zwolennicy będą mi za to wylewali na głowę hektolitry pomyj i fekaliów.
Dlaczego?
Bo w tym właśnie upatruję sens rzetelnego blogowania…”, koniec cytatu.
A dziś jeszcze dopowiem, iż mimo tego, że uważam się za blogera prawicowego, mój blog będzie zawsze forum dyskusyjnym otwartym dla wszystkich, niezależnie od ich preferencji politycznych i pod żadnym pozorem nie dopuszczęby pod presją oszołomionych histeryków miłujących formację polityczną, którą również, ale racjonalnie wspieram mój blog zamienił się w rodzaj areny bezkrytycznie infantylnych dyskusji przekonanych z przekonanymi o własnej racji, co Waldemar Łysiak w swojej książce pt. „Rzeczpospolita kłamców. SALON” nazwał: „wiecznie rozgadanym towarzystwem wzajemnego zachwytu nad samymi sobą”.
Krzysztof Pasierbiewicz (Akademicki Klub Obywatelski (AKO) im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie)
Post Scriptum
Żeby wszystko było jasne. Jest jedna rzecz, której wszystkim rządzącym w wolnej Polsce nie wybaczę. Że żaden z rządów III i IV RP nie odważył się usankcjonować Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, jako organizacji przestępczej - i nie uwierzę, że stało się to bez powodu.
Ja się do PZPR-u nie zapisałem, również nie bez powodu.
I to nieprawda, że ludzie musieli się do PZPR zapisywać. Owszem, proponowano mi na uczelni wstąpienie do PZPR, ale jak odmówiłem nikt mnie nie zmuszał. Inna sprawa, że dlatego mieszkam w skromnym mieszkaniu, a moi rówieśnicy, którzy się do PZPR-u zapisali mieszkają w domkach jednorodzinnych, które za symboliczne pieniądze sobie za komuny pobudowali. Ale to był mój własny, honorowy wybór.
A prawda jest taka, że nikt do PZPR-u nie wstępował bezinteresownie. Zaś prominentni działacze tej zbrodniczej partii to dla mnie pospolici przestępcy. Męty, szuje krętacze etc.
Więc niech mi nikt z łaski swojej nie pitoli, że pan Piotrowicz to szlachetny człowiek.
To, co napisałem wyżej odnoszę do wszystkich, którzy w komentarzach do tej notki opluli mnie i obrzucili fekaliami. A przy okazji chciałbym ich spytać, gdzie byli wtedy jak bezimienni patrioci bili się z ZOMO w stanie wojennym? Za co podług dekretów Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego straszono wtenczas karą śmierci.
Komentarze