echo24 echo24
1634
BLOG

Trybunałki, ministranci i jagielloński klan Zollów

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 58

UWAGA! Trudny przekaz tylko dla kumatych!

Motto muzyczne:https://www.youtube.com/watch?v=4pOitHlghW0

Wczoraj miałem zaszczyt bycia świadkiem tegorocznej edycji Święta Prawników, imprezy już po raz 13. odbywającej się w Krakowie, której uczestnicy wzięli udział w seminarium nt. „Jaki Trybunał?”, które odbyło się w Auli Jagiellońskiej Collegium Maius UJ.

Dyskusja miała dotyczyć prawnej analizy historii i funkcji sądów konstytucyjnych w krajach europejskich oraz trwającego kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Miały być też przedstawione i przedyskutowane propozycje reform TK, które w zamierzeniu miały stanowić rozwiązanie kompromisowe i zakończyć przedłużający się impas.

W roli ekspertów rzeczonej debaty wystąpili:

prof. dr hab. Mirosław Granat - sędzia TK w stanie spoczynku
prof. dr hab. Andrzej Dziadzio
dr Arkadiusz Radwan - Instytut Allerhanda (prezes, moderator seminarium)
dr Jacek Sokołowski - Instytut Allerhanda

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie jestem prawnikiem, więc nie będę się silił na merytoryczną ocenę debaty, co by mi nawet nie przyszło do głowy, a na to sympozjum poszedłem na sępa, jako szeregowy obywatel żywo zainteresowany aferą wokół Trybunału Konstytucyjnego i ze wstydem przyznaję także cichą nadzieją, że „będzie się działo”.

Jak wszedłem na obrosły mchem sławy dziedziniec Collegium Maius zoczyłem gromadkę, jak się okazało starannie wyselekcjonowanych seminarzystów kornie oczekujących aż zostaną wprowadzeni do prastarej Mekki wszech nauk. Kiedy w końcu zaczęto wpuszczać, na bramce skrupulatnie sprawdzano, kto zacz, ale wszedłem bez większego problemu, gdyż mam swoje sposoby, których jednak nie zdradzę, bo to moja tajemnica „śledczego blogera”.  

Aula Jagiellońska może rzeczywiście powalić na kolana. To uświęcone w polskiej tradycji uniwersyteckiej miejsce, gdzie obecnie nadaje się tytuły doktora honoris causa oraz inauguruje, co ważniejsze międzynarodowe konferencje naukowe muszę przyznać robi powalające wrażenie. Przy ścianie od wejścia są stalle (ławy) dla publiczności, naprzeciw stalle członków Senatu, w środku bogato zdobiona złotem Katedra Rektora i Prorektorów. Na ścianach zaś puszy się galeria niezwyczajnie ciasno upakowanych portretów królów polskich, biskupów krakowskich, a przede wszystkim rektorów i profesorów Uniwersytetu.  

Jeszcze przed rozpoczęciem sympozjum przystąpił do pracy rój kamerzystów, których nota bene przez moment było więcej niż zebranych w Auli. A wszystko po to, by ludzie sobie nie myśleli, że na Uniwersytecie Jagiellońskim nic się nie dzieje. Z rozbawieniem patrzyłem jak odpowiednio wytresowani operatorzy filmowali naukowych tuzów Wszechnicy Jagiellońskiej we wszystkich możliwych profesorskich pozach i profilach bacząc jednak pilnie by w tle obowiązkowo się znalazły wiszące na ścianach portrety prastarych luminarzy nauk.

Jakbym miał jednym zdaniem określić atmosferę panującą wczoraj w Auli Jagiellońskiej powiem, że przypominała jakieś dziejowe nabożeństwo żałobne. Bowiem wszyscy byli śmiertelnie poważni, skupieni, uduchowieni i próżno było szukać choćby grama luzu i śladu uśmiechu, - słowem emfatyczny majestat aż do granic bólu, i choć mamy już XXI wiek wszyscy spięci i nadęci jeszcze bardziej niż Ci spoglądający na nich z portretów wiszących na ścianach. Tylko zapachu kadzidła brakowało. A wszystko tonęło we wzajemnych ukłonach oraz wypowiadanych półgłosem grzecznościach i komplementach w formule, że się tak wyrażę pinpongowej.  

I choć w stallach dla uniwersyteckiej elity przeświecały pustki, młody uczelniany narybek legalistyczny usadzono na dostawkach, żeby póki co znali swoje miejsce w szeregu. Czuło się średniowieczną ascezę i galicyjski porządek w myśl maksymy Franca Jozefa „ordnung muss sein”.

Po auli z nieskrywanym lękiem w oczach krzątali się młodzi pracownicy naukowi Wydziału Prawa i Administracji usadzający przybyłych na debatę gości na miejscach stosownych do rangi naukowej.  Ci aspirujący do ewentualnej kariery „wolontariusze”, jak ich nazywał moderator prowadzący seminarium, jako żywo przypominali mi służących do mszy ministrantów, bo za każdym razem przemykając chyłkiem przed katedrą rektora, gdzie zasiedli dostojni paneliści, z nabożną atencją pochylali głowy, jakby chcieli przyklęknąć przed ołtarzem.

Oczekiwałem, że będzie burzliwa debata. Tymczasem byłem świadkiem krasomówczych popisów panów profesorów bacznie pilnujących by młodzi doktorzy, a szczególnie na moje oko dobrze rokujący, acz na standardy jagiellońskie zbyt wyzwolony dr Jacek Sokołowski, któremu nieopacznie się wyrwało, że Trybunał Konstytucyjny utracił legitymizację - broń Boże czegoś więcej niepoprawnego politycznie nie chlapnęli. Panowie profesorowie przebijali się znajomością rzeczy szermując nazwiskami znanych europejskich konstytucjonalistów i oraz ich teorii prawnych grzęznąc w coraz mniej istotnych szczegółach odnośnie meritum, jakim miała być odpowiedź na pytanie „Jaki Trybunał?”. Lecz mimo tego fundamentalnego uchybienia na ich twarzach malowało się chyba jednak trochę zbyt poufałe przeświadczenie, ze to, co robią ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistym, a nie tylko naukowym zgłębianiem problemu, jak wyjść z pata związanego z działalnością Trybunału Konstytucyjnego. I prawdę mówiąc wymierna, powtarzam wymierna sprawność rzeczonych konstytucjonalistów z tytułami profesora trochę mnie rozczarowała, gdyż uważam, że gładkomówne dyskusje akademickie wyjścia z zapętlenia legalistycznego, w jakim znalazł się spór konstytucyjny z pewnością nie wskażą.

Po wygłoszeniu referatów dyskusji praktycznie nie było, a jedynym wyczuwalnie rutynowym polemistą okazał się genetycznie przemądrzały prof. Fryderyk Zoll (młodszy) syn Andrzeja i prawnuk Fryderyka Zolla (starszego), albo, jak kto woli najmłodsza latorośl profesorskiego klanu rodzinnego Zollów, którzy jak się wydawało byli profesorami już wtedy, gdy w szacowne progi Wszechnicy Jagiellońskiej wstępował Mikołaj Kopernik. I obym się mylił, ale jak mawiają górale cosik mi się widzi, że prof. Fryderyk Zoll (młodszy) zabrał włos w dyskusji li tylko, dlatego, by pokazać, referentom, „kto tu karty rozdaje”.

Reasumując, obejrzałem wczoraj widowisko naukowe, arcytypowe dla Wszechnicy Jagiellońskiej. Bowiem żadnej konkretnej recepty nie podano, a jeśli już, to na wszelki wypadek obwarowano ją szeregiem warunków, by się komuś przypadkiem nie narazić, zaś tematów prekursorskich jak ognia unikano i na dobrą sprawę do rozwiązania przedmiotowego problemu „jaki Trybunał?” nie wniesiono nic, bądź prawie.

A tak między nami, wiem, że mam przegwizdane, ale jako rzetelny bloger zaryzykuję tezę, że nadrzędnym celem wczorajszej „debaty” było utwierdzenie ciemnego luda w złudnym przekonaniu, że Uniwersytet Jagielloński to nadal tak samo szacowna uczelnia jak kiedyś. I choć UJ w rankingu brytyjskim spadł do (sic!) szóstej setki, to jak widać niczym nie zrażona orkiestra jagiellońska gra dalej stare i już mocno wyświechtane przeboje, choć muszę sprawiedliwie przyznać, że w konkurencji przekazu „pi-ar” wygraliby z czapki wszystkie rankingi światowe.

Per analogiam, zaryzykuję jeszcze jedną śmiałą i niepoprawną politycznie tezę, że ta awantura, którą obecnie animuje pan prezes Rzepliński i jego drużyna ma na celu utwierdzenie obywateli w równie błędnym przekonaniu, że Trubunał Konstytucyjny rzeczywiście praworządnie spełnia swoją rolę.

Po „debacie” zobaczyłem, że jej uczestnicy przebierają się w togi i birety formując procesję z relikwiami patrona prawników św. Iwo Helory na szpicy, która miała przejść do Kolegiaty Akademickiej św. Anny.

Ale to już sobie odpuściłem, bo z natury nie przepadam za teatrami ulicznymi.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

Post Scriptum

Bulwersuje Państwa moja notka? Niewątpliwie obrazoburcza wobec Wszechnicy Jagiellońskiej? Jeśli tak, to nie mam do Państwa ani odrobiny żalu, gdyż wiem, jak ogromną bezwładność mają zakorzenione w podświadomości stereotypy myślowe. Niemniej jednak mam do Państwa prośbę, byście w razie, czego pamiętali, że odważyłem się poruszyć ten drażliwy temat jako jeden z pierwszych. Na samym początku notki się zastrzegłem, że nie będę się odnosił do tego, co mówili paneliści, bo nie jestem prawnikiem i nawet bym się tego robić nie ośmielił.
Panowie profesorzy mówił długo i bardzo szybko podając tak dużo faktów i wchodząc w tak drobne szczegóły, że prawdę mówiąc nie zawsze za ich myślą nie nadążałem.
Zaś celem mojej notki było wyłącznie opisanie atmosfery panującej na tej do bólu poprawnej politycznie debacie której paneliści, takie przynajmniej odniosłem wrażenie mówili tak, żeby niczego do końca nie nazwać po imieniu i nikomu się broń Boże nie narazić.
A przecież wczorajsze wypadki w sejmie jak na dłoni pokazują, że Polska weszła w stan totalnej wojny rządzących z opozycją, a więc czas, w którym rzeczy należy bez ogródek nazywać po imieniu, a tego niestety zabrakło na rzeczonym sympozjum, gdyż za mało było bezpośrednich odniesień do tego, co się obecnie wokół TK dzieje.
Jest wojna polityczna, a w czasie takiej wojny nie walczy się przemycanymi pomiędzy zdaniami aluzjami, lecz konkretnie i jasno określanymi stwierdzeniami. Nie unika się nazwisk i jasno się określa, kto jest czemu winien. A tego niestety zabrakło.
Na pewno poziom naukowy rzeczonej "debaty" był wysoki, ale na dobrą sprawę to na tym sympozjum debaty nie było.
I dlatego między innymi często piszę, że do rządzenia krajem nie powinno się brać profesorów, którzy są zbyt delikatni do rządzenia i co tu dużo mówić zbyt płochliwi i zawile myślący.
Ale z tego sympozjum mam nadzieję będą drukowane materiały konferencyjne, gdzie już na spokojnie będzie można się wgłębić w to, co na temat sporu konstytucyjnego na rzeczonym sympozjum powiedziano.
Dlatego nie jestem w stanie dokładnie zrelacjonować tego, co mówiono na sympozjum, gdyż nie chcę niczego przekręcić, bądź błędnie zinterpretować.

I na koniec pragnę postawić otwarte pytanie.

Jak Państwo myślicie, dlaczego na tak ważnym sympozjum, jak debata na temat „Jaki Trybunał?” nie był obecny jagielloński prawniczy salon? Czyżby jagiellońska legalistyczna elita obawiała się, że uczciwie prowadzona dyskusja naukowa nie będzie po ich myśli? Czyżby nie chcieli apolitycznej retoryki rzetelnego dyskursu naukowego firmować?

Ciekaw jestem, jakie Państwo macie zdanie na ten temat.

Czytaj również

Wariacje dwóch skrzypków na dachu Collegium Maius

http://salonowcy.salon24.pl/691383,wariacje-dwoch-skrzypkow-na-dachu-collegium-maius

Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka