echo24 echo24
2410
BLOG

Nowa władza i naród z nienawiści obłąkany

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 75

Ten tekst dedykuję prezydentowi RP panu Andrzejowi Dudzie

Prawo i Sprawiedliwość wygrało w imponującym stylu wybory parlamentarne i mając także większość Senacie może samodzielnie sprawować władzę. A więc można by powiedzieć, że teraz wystarczy już tylko dobrze rządzić. To prawda, lecz jest jedno, ale. Do skutecznego rządzenia potrzebna jest zgoda narodowa, bo bez społeczeństwa, które jest jednomyślne w rozwiązywaniu problemów natury zasadniczej efektywne rządzenie jest trudne, o ile w ogóle możliwe.

Stosunkowo niedawno wpadłem do kultowego baru kawowego „RIO” w Królewskim Mieście Krakowie, gdzie codziennie o tej samej porze zbiera się ta sama od lat „podwawelska śmietanka”. Kawę pija się tam przy trzech barowych kontuarach. Niegdyś bywalcy tego baru kawowego pili kawę razem, jak w rodzinie. Jednakże trwająca od kilkunastu lat "wojna polsko polska" zniweczyła tę harmonię i towarzystwo podzieliło się na frakcje: „udecko-platformerską”, „eseldowsko-ubecką” i „pisowsko-bogoojczyźnianą”, które odwrócone do siebie plecami piją teraz kawę przy oddzielnych ladach.   

Jak zwykle o 13-tej zaczęli się schodzić odwieczni bywalcy, a obok mnie przystanął pewien krakowski artysta, z którym chwilę pogadałem. Kątem oka spostrzegłem, że przy ladzie pisowsko-bogoojczyźnianej w charakterystycznych pilotkach bojowych na górach rozkładają się dwie moje wieloletnie przyjaciółki - nad wyraz zapalczywe bojowniczki walecznych szwadronów Ojca Dyrektora. Pokiwałem im radośnie, bo je znam od dziecka i krzyknąłem przez ramię, że zaraz do nich podejdę.

W międzyczasie zostały obsadzone lady platformersko-eseldowsko-ubeckie, gdzie w towarzystwie wyfiokowanych w drogie ciuchy i szpanujących najnowszymi zdobyczami chirurgii plastycznej pań doktorowych, mecenasowych, dyrygentowych, biznesmanowych i innych owych, zoczyłem mojego kumpla z liceum, szanowanego lekarza, któremu również pokiwałem przyjaźnie.

Artysta się gdzieś śpieszył, więc podszedłem do moich przyjaciółek z opcji pisowsko-bogoojczyźnianej. Zmroziły mnie jednak ich lodowato wzgardliwe spojrzenia, a gdy zapytałem, co się stało, po chwili źle wróżącej ciszy jedna z nich spurpurowiała jak indor i prychnęła z furią: Człowieku! Jak ty, chłopak z dobrego domu i szanowany naukowiec możesz pić kawę razem z tym wrednym peowcem, pożal się Boże artystą, który dałby się porąbać za tę Kopaczową! A druga mnie ofuknęła, że mój ojciec akowiec z pewnością teraz przewraca się w grobie. Wyczułem, że nie żartują, gorzej, że powiewa od nich wicherek, że tak powiem pogardliwie nienawistny. Wykręciłem się tedy, że muszę iść do samochodu, bo mi wlepią mandat.

Kiedy wyszedłem z kawiarni dobiegło mnie wołanie kolegi lekarza, a gdy się wreszcie dotoczył z rozzłoszczoną miną walnął z grubej rury: Krzysiek! Miałem cię za inteligentnego gościa! Z kim ty się człowieku zadajesz! Przecież te babony to niebezpiecznie nawiedzone pisówy, które za Kaczora utopiłyby cię w łyżce wody! Czy ty chłopie nie rozumiesz, że jak oni wrócą do władzy to mamy wszyscy do imentu przerąbane?! Wstydź się stary! Ty! Pracownik naukowy gadasz z radiomaryjnymi moherami! Nie dał mi dojść do słowa, aż mu żyły wylazły na skroniach. I znowu wyczułem, że kolega nie żartuje, więc się wykręciłem umówionym spotkaniem.

Kiedy uszczęśliwiony, że udało mi się uwolnić od zakręconego medyka znikałem za rogiem zaszedł mnie od tyłu były ubek, który też pił kawę w RIO, niegdyś bramkarz z krakowskich Jaszczurów, który w czasie komuny handlował dolarami i donosił na kolegów, a obecnie jest prezesem jakiejś ważnej spółki. Zasapany i wyraźnie rozjuszony wygarnął mi na odlew: Myślałem żeś pan jesteś uczonym człowiekiem. Czy się panu za przeproszeniem w głowie popieprzyło?! Widziałem, z kim żeś pan rozmawiał! Czy pan nie rozumie, że z tą pisowsko-peowską bandą nie wolno się zadawać, bo to same mendy i złodzieje?! Aż go zadławiło ze wzburzenia. Więc się znów wykręciłem, tym razem umówionym obiadem.

Po powrocie do domu też nie było lekko. Bo po południu zadzwoniła jedna ze spotkanych w RIO przyjaciółek i przez pół godziny mnie beształa, jak ja mogłem rozmawiać z tymi bandziorami Kopaczowej, którzy nam zabili prezydenta pod Smoleńskiem. A wieczorem dobił mnie telefon kolegi lekarza, który prawie godzinę nawijał, że krakowskie elity się za mnie wstydzą, bo wszyscy widzieli  jak stałem w RIO z tymi parszywymi pisiorami, którzy tylko patrzą żeby władzę przejąć. Długo nie mogłem usnąć ogarnięty lękiem, że zaraz zadzwoni ubek. A w nocy mi się śniło, że mnie linczowali na zmianę Macierewicz z Niesiołowskim. Tyle opowieści.   

Ta autentyczna historyjka dowodzi niezbicie, że politycy zamienili nasz kraj w jeden wielki dom wariatów, a Polska wkroczyła w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich, za czym jest już tylko czarna dziura.

PIS właśnie wygrał wybory. Ale nie oszukujmy się i powiedzmy otwarcie, że niezależnie od bezspornie gigantycznej pracy wspomaganej przez Jarosława Kaczyńskiego Beaty Szydło i jej sztabu wyborczego, paradoksalnie, PIS wygrał te wybory w dużym stopniu dzięki Platformie Obywatelskiej, która w kampanii wyborczej odsłoniła swoje prawdziwe oblicze pokazując, że głoszona przez nią polityka miłości zmieniła się z czasem wynaturzoną nienawiść do prawicy, nienawiść, która osiągnęła tak irracjonalne rozmiary, że straszenie PIS-em przestało działać.

Nie oszukujmy się jednak i powiedzmy szczerze, że ludzie żelaznego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości, mimo, że Jarosław Kaczyński po wygranych wyborach zapowiedział, że nie będzie zemsty i odwetu, nie zaczną z dnia na dzień kochać tych, którzy ich przez ostatnie lata w ordynarny i brutalny sposób wyśmiewali, lżyli i poniżali odżegnując od czci i wiary. Bo po prostu "dorzynania watah" i sikania na znicze złożone pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim po smoleńskiej tragedii narodowej zapomnieć się nie da. Na szczęście tych, którzy sikali nie będzie już w nowym Parlamencie bo, im Polacy właśnie czerwoną kartkę pokazali przy urnach wyborczych.

Słowem Polsce potrzebne jest teraz jak powietrze porozumienie narodowe w najważniejszych dla Państwa sprawach, jako warunek sine qua non by polskie sprawy rzeczywiście ruszyły do przodu. Co oczywiście nie znaczy, że o tym, co było złe należy zapomnieć, a wręcz przeciwnie ci, którzy dopuścili się czynów niegodnych powinni ponieść stosowne i przewidziane prawem konsekwencje.

I choć gromy spadną mi teraz na głowę, jako prawicowemu blogerowi zaryzykuję stwierdzenie, że PIS do takiej powszechnej zgody nie jest w stanie doprowadzić nawet mając większość sejmową, bo mówiąc zwyczajnie po ludzku pisowcy, szczególnie ci starsi, którzy wciąż dzierżą w swoich rękach stanowiska decyzyjne w partii nie dadzą na to przyzwolenia, gdyż są obsesyjnie nieufni i obciążeni mentalnie zaszłościami z okresu komuny, a potem uwikłali się w serię krzywd i upokorzeń poczynając od Smoleńska kończąc na skazaniu Mariusza Kamińskiego – mam na myśli choćby nowego przewodniczącego Klubu Parlamentarnego PIS posła profesora Ryszadra Terleckiego oraz ministra odpowiedzialnego za kontakty rządu z parlamentem w gabinecie premier Beaty Szydło pana Adama Lipińskiego.

Co zatem robić?

Otóż uważam, że w zaistniałej sytuacji Polaków może ze sobą pojednać młody prezydent Duda, który pomagając PIS-owi w kampanii parlamentarnej spłacił już dług wdzięczności wobec Jarosława Kaczyńskiego za wystawienie jego kandydatury w wyborach prezydenckich.

I choć zabrzmi to dla niektórych szokująco uważam, że właśnie teraz, po wygranej PIS-u, pan prezydent Duda powinien się od partii Jarosława Kaczyńskiego formalnie "zdystansować", podobnie jak przed kilkoma laty zdystansował się od Unii Wolności - i publicznie zadeklarować, że czyni to w imię tego, iż rzeczywiście, a nie tak, jak prezydent Komorowski, chce być prezydentem wszystkichPolaków. W tym miejscu pragnę wyraźnie zaznaczyć, że w tym kontekście słowo "zdystansować" absolutnie nie oznacza "odciąć", jak ktoś mógłby błędnie zrozumieć.

Powiem więcej. Paradoksalnie w realizacji tego wielkiego wyzwania prezydentowi Dudzie może pomóc fakt, że karierę polityczną zaczynał w partii premiera Mazowieckiego, co mu kiedyś wytknąłem na blogu, lecz jednak po głębszym przemyśleniu sprawy doszedłem do wniosku, że ta zaszłość teraz może mu teraz pomóc w odzyskaniu sympatii światka platformerskiego, które jego przejście z Unii Wolności do PIS-u potraktowało, jako zdradę.

Wszakże jest kolejny warunek by prezydent Duda mógł się stać prezydentem wszystkich Polaków.

Otóż, pan Prezydent, żeby się nie narazić tym razem środowisku pisowskiemu musiałby wyzbyć się piętna podświadomej uległości wobec poprawnego politycznie i zdominowanego przez sympatyków Platformy Obywatelskiej "opiniotwórczego" salonu III RP, którą to uległość na swój prywatny użytek nazywam „salonowo celebryckim syndromem galicyjsko jagiellońskim” i bynajmniej nie o dynastię Jagiellonów mi chodzi. Moim zdaniem tym piętnem pan Prezydent się niechcący zaraził w czasie studiów i pracy na niegdyś szacownym i przezacnym uniwersytecie, który jednak w ostatnich dekadach został zdominowany ideologicznie przez przez para-feudalne rządy dusz zwichniętych etycznie post-komunistów o pezetpeerowskim rodowodzie. Uniwersytecie, który go wykształcił, a nie „ukształtował”, jak to mam nadzieję tylko przez grzeczność pan Prezedent powiedział na tegorocznej inauguracji roku akademickiego Jagiellońskiej fabryki dyplomów.

Słowem uważam, że głęboko zwaśnionych Polaków jest w stanie pogodzić tylko niezależny od partyjniackich układów prezydent – byle tylko „pokonana” Platforma i „zwycięski” PIS potrafiły się zdobyć na to, by mu w tym fundamentalnym dla losów Polski przedsięwzięciu nie przeszkadzać.

Dlaczego tak uważam?

Bo pan prezydent Andrzej Duda z własnego doświadczenia zna specyfikę, zalety i wady zarówno tych, dla, których nadrzędnym drogowskazem jest polska tradycja narodowo niepodległościowa pod hasłem BÓG, HONOR OJCZYZNA, jak i tych, którzy uważają, że w dobie globalizacji najważniejsze to liberalizm i rządzący światem pieniądz. I właśnie to osobiste doświadczenie pozwoli mu znaleźć potrzebne teraz Polsce jak tlen modus vivendi układające niezbędnie dla rozwoju państwa kompromisowe stosunki między Polakami o różnych poglądach

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

Post Scriptum

Ponieważ niektórzy komentatorzy sugerują, że "nie cieszę się z tego, iż PIS będzie rządził samodzielnie" dodaję do notki stosowne post scriptum.

Na dzisiaj różnica między tak myślącymi sympatykami PIS, a mną polega na tym, że oni uważają, iż najważniejsze jest by PIS samodzielnie rządził. Dla mnie natomiast, choć ogromnie się cieszę, że PIS będzie rządził w pojedynkę, a jeszcze bardziej, że nie będzie rządziła Platforma, w perspektywie historycznej znacznie ważniejsza od rządów PIS-u jest Polska. I mam nadzieję, że się Państwo ze mną zgodzą, iż samodzielne rządy PIS-u w naszej historii rozpatrywanej całościowo to, - choć chwalebny i nad wyraz ważny - tylko drobny epizod.

A jak ten epizod zostanie spożytkowany dla Polski? W tym już głowa pana Prezydenta.

Pragnę także przypomnieć, co pisałem niegdyś w notce pt. "Dziesięć grzechów partii Jarosława Kaczyńskiego" - vide: http://salonowcy.salon24.pl/483007,dziesiec-grzechow-partii-jaroslawa-kaczynskiego , cytuję:

" Po drugie – szanuj własną tożsamość, lecz nie zasklepiaj się w kręgu „samych swoich

Bardzo często komentatorzy mojego blogu piszą do mnie z wyrzutem: „jak pan może oglądać Szkło Kontaktowe?”, albo: „porządny człowiek nigdy nie słucha Radia TOK FM”, albo: „jak pan mógł na promocje swoich książek wpuszczać celebrytów salonu III RP?” – i tak dalej.

Otóż uważam, że zasklepianie się wyłącznie w sferze jednej opcji politycznej wyjaławia zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości i zabija polityczną czujność. Bo jeśli się chce być poważnym partnerem w dyskursie politycznym musi się na bieżąco śledzić poczynania oponentów.

Często też sympatycy PIS wytykali mi, że utrzymuję znajomości z „platformersami” i bywam w miejscach, gdzie oni bywają. Przykro mi to mówić, ale takie połajanki uważam za wyraz politycznego protekcjonalizmu, gdyż działanie na rzecz, pisanie dla i spotykanie się z ludźmi wyłącznie „naszej” opcji politycznej wyjaławia polityczną wyobraźnię.

A ostentacyjne strojenie fochów i wyizolowywanie się z kontaktów ze stroną przeciwną prowadzi do tego, iż radykalni pisowcy są uważani za zapatrzoną w siebie mniejszość i egzotyczne towarzystwo wzajemnego zachwytu nad samymi sobą...", koniec cytatu.

Czytaj także: Ministra Kolarska Bobińska Karci Jagiellońskich jajogłowych:http://salonowcy.salon24.pl/575693,ministra-kolarska-bobinska-karci-jagiellonskich-jajoglowych

 

 

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka