echo24 echo24
1414
BLOG

Zgreda przekonać się nie da!

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 60

Wszyscy dyskutują o socjologicznym fenomenie zadziwiająco wysokich notowań Kukiza.

Więc, zacznę od przypomnienia maksymy Oscara Wilda: „Habit is a second nature”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: “Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka”.

Otóż moim zdaniem, żeby wyjaśnić casus Kukiza należy się cofnąć do czasu,  kiedy los nas pokarał wolnością, a życie pokazało, jak silny i zarazem zgubny dla naszej ojczyzny jest mentalny nawyk postrzegania rzeczywistości przez Polaków ukształtowanych w okresie komuny, który znakomicie definiują pamiętne słowa wiersza Wisławy Szymborskiej”, cytuję: „Partia, należeć do niej, z nią działać, z nią marzyć, to najpiękniejsze, co może się zdarzyć”.

Bo idąc na skróty, właśnie tego rodzaju mentalność doprowadziła do klinczującej reformowanie państwa nienawistnej wojny między PIS-em a Platformą, gdyż każda z tych partii uważa, że tylko ona ma receptę na Polskę. Powiem więcej, reprezentujący stare pokolenie jajogłowi prominenci obu tych partii zawsze tkwili i nadal tkwią w patogennie anachronicznym przeświadczeniu, że te dwie partie polityczne już do końca świata będą sobie przemiennie przekazywać władzę.

Nasuwa się więc logiczne pytanie, jak taki chory przecież system mógł przetrwać tak długo?

Otóż odpowiedź jest prosta. Bo nadal prawie wszystkie kluczowe stanowiska w państwie dzierżą w swoich rękach mentalnie niereformowalne zgredy. Tu chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że w kontekście dzisiejszej notki określenie „zgredy” nie odnosi się do ludzi biologicznie starych, lecz do osobników zmurszałych mentalnie.

I nie oszukujmy się. Chociaż zdarzają się przypadki młodych duchem seniorów, to stanowią oni zaledwie znikomy ułamek posuniętej w latach „biomasy”, która z okresu minionego wyniosła przeświadczenie, że „tylko partia, oczywiście ich partia, może i powinna być siłą przewodnią narodu”, - co się tyczy w równym stopniu piszących na komputerze jednym palcem zgredów PIS-u, jak Platformy. I nie ma z nimi rozmowy, bo sęk w tym, że zgreda przekonać się nie da.

Ta degrengolada trwałaby prawdopodobnie w nieskończoność, gdyby nie to, że w międzyczasie dorosło młode pokolenie Polaków, któremu głęboko zwisa wojna między PIS-em i Platformą, gdyż dla nich stan wojenny i okrągły stół to już nic im niemówiąca prehistoria, a politycy wciąż kłócący się ze sobą o tego rodzaju dla nich niezrozumiałe „pierdoły” kojarzą się im z dinozaurami, które wcześniej, czy później będą musiały wyginąć.

A dzieje się tak dlatego, że reprezentanci pokolenia circa 60 Plus nie są już w stanie się dostosować do nienotowanego dotąd przyśpieszenia rozwoju technik generowania, gromadzenia, przekształcania, przesyłania i udostępniania informacji, jakie nastąpiło w ostatnich dwudziestu latach i wciąż następuje, a zjawisko, jakim jest Internet nie ma precedensu w historii cywilizacji.

Słowem nastał czas, kiedy ludzie młodzi i bardzo młodzi urodzeni z Internetem w żyłach poruszają się już w kompletnie innym świecie niż ich ojcowie i dziadkowie, którzy za tymi wszystkimi zmianami nie nadążają, a w rządzącej dzisiejszym światem cyberprzestrzeni błądzą jak dzieci we mgle.

Co więcej, historia lubi się powtarzać.

Zwróćcie tedy Państwo uwagę, że w czasie zrywu „Solidarności” pojawił się niespodzianie nikomu nieznany, prosty i niewykształcony elektryk, niejaki Wałęsa, który jednak zdołał porwać za sobą dziesięć milionów ludzi i pośrednio się przyczynić do obalenia komuny. Dlaczego ci ludzie za nim poszli? Bo ten niewykształcony robotnik znalazł, jak na tamte czasy skuteczny kod porozumiewawczy z narodem, który miał już dosyć gnębiącego go komunistycznego reżimu. A dlaczego skuteczny? Bo był na tyle prosty, że nie powiem prymitywny, iż stał się zrozumiały dla ludzi ogłupionych komunistyczną propagandą. Dziś wielu się z Wałęsy śmieje i nie można odmówić im sporej dozy racji, ale nikt nie zaprzeczy, że to ten człowiek dokonał czegoś, co dla wielu zdawało się niemożliwe. I na tym właśnie polega casus Lecha Wałęsy, co by o nim nie mówić drugiego po Janie Pawle II najbardziej na świecie rozpoznawalnego Polaka.

No i właśnie mamy „powtórkę z rozrywki”.

Bo w 35 lat po powstaniu „NSZZ „Solidarność” na naszych oczach rodzi jeszcze nie nazwany „Niezależny Samorządny Ruch Społeczny” młodych (ale nie tyko) Polaków zrobionych w konia, tym razem przez post-komunę. Polaków, którzy już mają dość rządzenia partii, które poza hamującą reformowanie kraju wieloletnią wojną o władzę niewiele Polsce dały.

Zaś liderem tego ruchu, moim zdaniem przez przypadek, stał się nie do końca zdający z tego sprawy prosty rockman, niejaki Kukiz Paweł, nie tyle polityk, co „trybun ludowy”, który trochę „fuksem” stał się duchowym przywódcą protestu społecznego Polaków harujących bez ubezpieczenia na umowach śmieciowych, bez żadnych widoków na przyszłość.

Kukiz to autentyczny trybun ludowy. Należy tylko mieć nadzieję, że mimo zachwytu tłumów, nie popełni błędu Wałęsy i po ewentualnym zwycięstwie odsunie się od sprawowania władzy. Bo niestety, żaden z niego mąż stanu, czy ewentualny prezydent lub premier, a ruchy ludowe zawsze przegrywają z instytucją. Od czasów Spartakusa, a może nawet wcześniejszych.

No i poszły konie po betonie!

Bowiem Kukiz podobnie jak niegdyś Wałęsa, staje się przywódcą „Solidarności” nowej generacji mającej realne szanse na dokończenie zablokowanych dekretami stanu wojennego postulatów „Solidarności” starej.

A młodych ludzi niemających praktycznie żadnych widoków na przyszłość mało obchodzą wałkowane przez rząd i opozycję tematy zastępcze, jak in vitro, wyprowadzanie religii ze szkoły, gender i tak dalej, a ci wszyscy, by parafrazując słowa wiersza Juliana Tuwima: „izraelitcy doktorkowie, Wiednia, żydowskiej Mekki, flance, co chlipią “Naje Fraje” swą intelektualną zupę, i te wszystkie za młodu nie megiery dorżnięte, i ten, co mieszka dziś w pałacu, a srać chodziłeś za chałupę…”, mogą ewentualnie buntowników ruchu, który uosabia Kukiz, jak w tymże wierszu pisze pan Julian: „pocałować w d…ę”.

Bo młodzi się skapowali, że nasze dwie wiodące partie są na dobrą sprawę siebie warte i dotarło do nich, że bez względu na to, czy w Polsce będzie rządzić PIS, czy Platforma, nadal będzie trwała ich wojna ze sobą, a Polska będzie dryfowała w ogonie cywilizowanej Europy. I młode pokolenie Polaków skrzyknęło się w Internecie, bo pod wodzą Kukiza chcą urządzić sobie nową Polskę po swojemu.

Dlaczego akurat temu prostemu muzykowi się udało? - gryzą paznokcie jajogłowi hamulcowi PIS-u i Platformy?

Ano dlatego, że ten jak go próbują przedstawiać media zarówno mainstreamowe, jak i prawicowe „pijak i narkoman” jest artystą i widzi to, czego oni nie widzą. Że ten nienabzdyczony i wreszcie normalnie się zachowujący rockman odnalazł kod porozumiewania się z młodym pokoleniem i w sposób "rewolucyjny", albo lepiej "ewolucyjny" trafił w gusta młodej generacji, która porozumiewa się w języku dla zgredów niezrozumiałym. I w przeciwieństwie do ciasno myślących polityków starszego pokolenia, ten obdarowany artystyczną wyobraźnią luzak dostrzegł, iż ludzie chcą, żeby wreszcie było bezpretensjonalnie, krótko, zwięźle i na temat..., a przekaz był zgodny z formami komunikacji jakie oni preferują. A Kukiz wyraża swoje myśli i cele w takim właśnie opakowaniu. Nareszcie ktoś bez trucia, pouczania i moralizowania pokazuje, że zawiłe polityczne nudziarstwo należy zastąpić działaniem prostym, szybkim i konkretnym, a jak trzeba to należy z grubej rury przywalić. No i rzecz najważniejsza. W przeciwieństwie do naszych polityków starej generacji Kukiz lubi ludzi i ludzie to czują.

Jajogłowi prominenci PIS-u i Platformy pocieszają się, że Kukiz wiele nie osiągnie w jesiennych wyborach bo nie ma struktur. Więc zaryzykuję tezę i używając języka młodzieżowego powiem: a po jakiego grzyba mu struktury?!, skoro mają „internetową chmurę”, dzięki której w razie potrzeby kilkoma kliknięciami się skrzykną i zorganizują, czego kompletnie nie ogarniają polityczne zgredy tkwiące w przekonaniu, że będą się wymieniać partyjną władzą za przeproszeniem do usranej śmierci.

Mówi się, że Kukiz skończy jak Palikot, który też w swoim czasie pociągnął za sobą młodych. Że Kukiz to pajac, a ten jego ruch to efemeryda.

Odpowiadam. Być może? Ale póki co położy kres mitowi wiekuistego systemu partyjnego kończąc tym samym bezpowrotnie wyniszczającą kraj wojnę polsko polską. A może nawet zmieni konstytucję pod potrzeby ludzi, którzy domagają się zmian, bo im już nie odpowiada dotychczasowy system nie nadążający za tym, gdzie współczesny świat zmierza. I to będzie jego dziejowa zasługa.

Bo jak czasem słucham, co wygadują niektóre dinozaury z PIS-u i Platformy, których ewolucja mentalna zatrzymała się na przełomie Kredy i Paleogenu, to wcale się nie zdziwię, jak jesienne wybory wygra ruch Kukiza. Dlaczego? Bo ludzie już politykom nie wierzą, a szczególnie podtatusiałym zgredom.

A jak Kukiz też da ciała, to w kolejnych wyborach Polacy jemu także pokażą środkowy palec i wybiorą lepszych.

A więc spoko! Take it easy! Bo demokracje zachodnie kształtowały się przez stulecia, a na tasza, młoda i nieopierzona trwa dopiero dwie dekady z niewielkim okładem i jeszcze przez jakiś czas będzie polegała na dochodzeniu do optymalnie korzystnego dla państwa wariantu metodą kolejnych prób i błędów. Innej drogi nie ma.

Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)

 

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka