echo24 echo24
1505
BLOG

Zaszczute „wilczęta” i niewdzięczne „wilki”

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 31

                                                       Motyw muzyczny: https://www.youtube.com/watch?v=U41nT3J3T4s

W dniu 14 maja w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie odbyła się promocja książki Kajetana Rajskiego pt. „Wilczęta”, w której dzieci opowiadają o swoich rodzicach – mniej lub bardziej znanych bohaterach mających zasługi dla Polski. Dzieci dumne ze swoich ojców, choć ci ojcowie nie zdążyli się niestety nimi nacieszyć.

Książka ta zmotywowała mnie, by opowiedzieć o moim Ojcu, którego de facto nie znałem, gdyż bezpieka zamęczyła go w roku 1952, kiedy miałem niespełna 7 lat. Pamiętam go jak przez mgłę, a jedno, co dobrze zapamiętałem to migawki, jak nam po raz ostatni pokiwał ze szpitalnego okna, gdzie wylądował po kolejnym przesłuchaniu na bezpiece i druga scena, która wryła mi się w pamięć to zamieszanie na pogrzebie Taty, kiedy mimo, że cały cmentarz Rakowicki w Krakowie był obstawiony przez ubecję, tuż przed opuszczeniem do grobu na trumnie pojawiła się biało czerwona wiązanka z szarfą „Od Przyjaciół z AK” – do dziś nie wiem, kto i jakim cudem ją tam położył.  

Resztę znam z opowiadań Mamy, która w kilka lat po śmierci Taty zaharowała się na śmierć, żeby nas z bratem utrzymać. Bo zanim Ojca zabrakło, Mama sprzedawała kolejno biżuterię, obrazy, porcelanę, dywany…, a w końcu jej ukochany fortepian, na którym, jak o dziwo pamiętam po zasłonięciu okien kocami Mama z Tatą przygrywali sobie cichutko wieczorami na cztery ręce podśpiewując szeptem „czerwone maki na Monte Cassino” - piosenkę, która wrosła mi w duszę.  

W książce „Wilczęta” opisano relacje dzieci żołnierzy niezłomnych o walkach zbrojnych ich ojców. Lecz były również inne formy walki Armii Krajowej z hitlerowskim okupantem.

Otóż przed wojną mój Ojciec był dyrektorem elektrowni w Sierszy. I choć na czas okupacji komisarzem został Polak pochodzenia austriackiego, to całą robotę nadal wykonywał Tata, który o elektrowni wiedział wszystko. Z opowiadań Mamy zapamiętałem, że Tata wstąpił wówczas do Armii Krajowej i został dowódcą lokalnej grupy tej organizacji.  

Elektrownia w Sierszy zasilała wtenczas w energię elektryczną między innymi obóz koncentracyjny w Auschwitz, a mój Ojciec, jako niezastąpiony fachowiec miał pozwolenie na wjazd na teren obozu służbowym samochodem z aparaturą pomiarową. Pamiętam, jak mama opowiadała, że narażając życie bardzo pomagał więźniom, a jej koronną opowieścią było, jak przed każdą akcją Tata pił ze swoim kierowcą wódkę dla pokonania strachu, gdyż tymże samochodem przerzucali przez kilka lat leki więźniom obozowym. Pamiętam, że pod koniec lat 50-tych ktoś nam nawet przywiózł z Ameryki list dziękczynny od pewnego Żyda, któremu Ojciec wtenczas uratował życie.  

Po wojnie Tata został przeniesiony do Krakowa, gdzie był dyrektorem w ówczesnym Przedsiębiorstwie Budowy Sieci Elektrycznych i na nieszczęście ujawnił swoją akowską działalność. I zaczął się nieopisany horror dla naszej rodziny. Bowiem bezpieka bez przerwy nękała Ojca, zabierała go po nocach na niekończące się przesłuchania, pod domem stali bez przerwy kapusie, co chwila przekopywano nam mieszkanie, a my żyliśmy z bratem, jak zaszczute „wilczęta”.  

Ale nie to jest najsmutniejsze. Z opowiadań Mamy wynikało, że oprawcy Ojca z UB byli prawie wszyscy pochodzenia żydowskiego. Mama stale o tym mówiła i pamiętam, że jak trochę podrosłem miałem jej to nawet za złe. Ale mama odpowiadała niezmiennie: „kiedyś to zrozumiesz synu”. 

Teraz już wiem, co miała na myśli. Bowiem za Boga nie umiem zrozumieć, dlaczego mojego Ojca, nie dość, że za to, co robił dla Polski uznano za „wyklętego”, to na domiar złego za to, że pomógł tylu Żydom zagryzły „wilki” o żydowskich korzeniach właśnie. A dzisiaj ich dzieci… Ech! Kończę, bo jeszcze za dużo chlapnę.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)


Uwaga!

Przez wzgląd na nad wyraz delikatną materię przekazu notki bardzo proszę o wyłącznie merytoryczne komentarze i z góry zapowiadam, że na komentarze zawierające wulgaryzmy bądź treści antysemickie nie odpowiem, a w przypadkach drastycznych skasuję.

Suplement

W tym roku przypada setna rocznica powstania polskiej energetyki i pewnego dnia zadzwonił do mnie dziennikarz pracujący dla jednej z wiodących obecnie Grup Energetycznych w Polsce z pytaniem, czy to mój ojciec był przed wojną dyrektorem elektrowni w Sierszy i czy mam może po nim jakieś pamiątki, bo ta Grupa chce wydać pamiątkowy album.  

Zaprosiłem go tedy do domu i pozwoliłem sfotografować kilka pamiątek, jakie zostały po Tacie. Niewiele tego było, a dziś już nawet nie byłoby kogo zapytać o niektóre fakty. Pozwoliłem mu więc sfotografować pozłacaną papierośnicę, którą Tata dostał od załogi elektrowni w Sierszy z wygrawerowanym podziękowaniem, cytuję” „Naczelnemu Dyrektorowi inż. Pasierbiewiczowi Michałowi na pamiątkę, pracownicy Elektrowni Okręgowej w Sierszy Wodnej. 1 kwiecień 1937 – 30 czerwca 1948”, oraz Arkusz Ewidencyjny zaświadczający o działalności konspiracyjnej Taty wydany w roku 1945 przez Komisję Likwidacyjną dla spraw b. AK na okręg Śląski. Więcej dokumentów nie było, bo je Mama zniszczyła w obawie przed rewizjami.

Na pożegnanie dziennikarz powiedział, że odwiedza różne archiwa i obiecuje, że jakby coś znalazł o Tacie to mi da znać. Słowa dotrzymał i podarował mi kopie dokumentów, które znalazł w archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, w których są protokoły zeznań jednego z członków grupy AK, którą ojciec dowodził. Jak się okazało w roku 1993 pan Tadeusz Łagan, tak się ten człowiek nazywał, w najdrobniejszych szczegółach opowiedział w złożonych dla Muzeum zeznaniach, w jaki sposób razem z moim Ojcem przerzucali leki więźniom obozu w Auschwitz.

Ktoś może powiedzieć, że to drobny i mało znaczący incydent. Być może dla kogoś niewiele znaczący. Dla mnie zaś ten dokument znaczy wszystko, bo mi wyjaśnia komu zawdzięczam to, że byłem w życiu tym kim byłem.

A zawistnicy i źli ludzie pewnie powiedzą, że się chwalę. Więc im już z góry odpowiadam, że tak. Bo mam się czym chwalić.  

Więcej na ten temat – czytaj (przeczytajcie koniecznie!):

Tylko nie mówcie, że jątrzę

http://salonowcy.salon24.pl/545406,tylko-nie-mowcie-ze-jatrze,2

Nieubrana choinka

http://salonowcy.salon24.pl/474529,nieubrana-choinka

Hej hej lewacy! Resortowe dzieci!

http://salonowcy.salon24.pl/560910,hej-hej-lewacy-resortowe-dzieci

Zobacz galerię zdjęć:

Pożegnanie Ojca przez załogę Elektrowni Siersza-Wodna. Rok1948
Pożegnanie Ojca przez załogę Elektrowni Siersza-Wodna. Rok1948
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka