"Bal maskowy" - Regina Szczęść
"Bal maskowy" - Regina Szczęść
echo24 echo24
878
BLOG

O tych, co na referendum nie poszli (charakterystyka gatunku)

echo24 echo24 Rozmaitości Obserwuj notkę 15

Salon III RP to obiekt kultowego uwielbienia ortodoksów Platformy.  

A tak między nami Polakami, grono dętych kabotynów zmutowane z popłuczyn komuszej wierchuszki w okresie gruntownej przepierki polskich mózgów nazwanym patetyczne Trzecią Rzeczypospolitą.  

Ów z pozoru spolegliwy gatunek na  pierwszy rzut oka zdaje się być nad wyraz przyjazny naturze. Lecz, jak nie daj Boże usłyszy zakazane słowo „prawica” wybałusza gały, krztusi się, złorzeczy, prycha, warczy i szczerzy kły tocząc pianę.  

Rzucająca się w oczy cofka umysłowa tej nowofalowej „elity” stoi w ewidentnej sprzeczności z teorią rozwoju osobniczego gatunków Karola Darwina, która zakładała, że ewolucja postępuje zawsze w trendzie rozwojowym, a to nieznane dotąd nauce odwrócenie tego trendu wynika w tym przypadku z ślepej uległości wobec ciśnienia mutacyjnego tak zwanej „poprawności salonowej”.  

Salon III RP odnalazł nad Wisłą nader mu przyjazne środowisko powszechnego omamienia wizją wiecznie zielonej wyspy. W tej ekologicznej niszy masowego zidiocenia salon poczuł się na tyle swojsko, iż zaczął z niepojętym dla nauki powodzeniem ewoluować do tyłu, mówiąc jaśniej od form mózgu resztkowego do bliskiej debilnego absolutu postaci całkowicie odmóżdżonej.   

A niezbite dowody na odkorowanie salonowych „elit” to kłapanie na okrągło, że jest cudnie, dziecięca ufność w zapewnienia Jacka Rostowskiego, że Polskę ominie kryzys, a także infantylna wiara w cuda, jakie obiecywał Premier. Przysłowiową „kropkę nad i” postawiła ufność w dobrą wolę Rosji w sprawie wyjaśnienia śledztwa smoleńskiego.   

Ta tragikomiczna inwolucja w pierwszym rzucie ogarnęła egzotyczną menażerię pań profesorowych, ministrowych, mecenasowych, doktorowych... et consortes, a także kurzo-mózgie flamy nadwiślańskich biznesmenów. I nie długo trzeba było czekać by ich śladem podążyli ich partnerzy, którzy zawsze wiedzą lepiej (ang. ego trip)  

Salon III RP żywi się przeświadczeniem o własnej doskonałości, bezgranicznym uwielbieniem generalissimusa Tuska, polityką miłości, tańcami na lodzie i „Szkłem Kontaktowym” nazywanym pieszczotliwie  „szkiełkiem”.   

Wzorem wiecznie naćpanych niedźwiadków Coala, pogrążona w permanentnym błogostanie populacja salonowa wegetuje podług niezmiennego od lat biorytmu: „ranny spacer – południowa kawa w mieście – papu – szkiełko – siusiu – lulu”. Do szczęścia zaś starcza jej przeświadczenie, że „zawsze wie lepiej”.  

Salon nie wierzy w nic poza tym, co głoszą znani celebryci i tak zwane autorytety moralne III RP, nazwisk nie wymieniam by Państwu nie popsuć niedzieli, a z otoczeniem komunikuje się za pomocą gładko przyswajalnych frazesów wyczytanych w „Gazecie Wyborczej”. Dlatego też, w politycznych rozmowach przerywa chamsko w pół zdania bo się boi, że zapomni. 

W kwestiach moralno etycznych trzyma się kurczowo kodeksu Palikota, który mu służy przemiennie za Biblię, bądź Torę.

„Autorytety” salonu III RP – o ironio! – zwane „moralnymi”, podobnie jak nigdy niczym nie zrażeni domokrążcy od Świadków Jehowy, niestrudzenie się włóczą po tak zwanych mediach mainstreamowych mędząc upierdliwie, że już czas najwyższy by wrosłą w polską duszę dewizę „BÓG, HONOR i OJCZYZNA podmienić rymującym się sloganem „TUSK, WIERNOPODDAŃSTWO i UEROPAŃSZCZYZNA”.   

Modelowy salonowiec ubiera się wyłącznie w najdroższych butikach, co zwykle skutkuje wrażeniem jakby nie miał lustra w domu i rutynowo grywa w golfa żeby zaszpanować wysokością składki przed takimi samymi jak on kretynami.  

W salonowym towarzystwie dobrze widziany jest rodowodowy pies rasowy, wszystko jedno jaki - byle drogi. W dobrym tonie jest również służąca, najchętniej podupadła księżna lub hrabina z Ukrainy.   

Od czasu do czasu Salon III RP zbiera się na tarle w miejscach „elitarnych”, gdzie się chełpi ilością hotelowych gwiazdek na wyspach skąd właśnie powrócił, obfitością kafelków Versace w domowej łazience i mocą silników świeżo zakupionych audic i beemek.   

W modzie są również ekskluzywne „babskie party”, czyli spędy co znaczniejszych snobek w mieście, gdzie w straszliwym harmidrze i aurze spowitej dymem z drogich papierosów, wszystkie mówią na raz, przy czym żadna żadnej kompletnie nie słucha.   

Przynajmniej raz w roku salon bywa na wystawnych balach nazywanych charytatywnymi, gdzie z bombastycznym rozmachem rzuca ostentacyjnie na tacę stówę przeświadczony, że się raz na zawsze wyzbył wyrzutów sumienia.   

Jest zawsze obecny na organizowanych (na koszt podatnika) dla podobnych mu bufonów galach i festiwalach, gdzie wciśnięty w niechcące na nim za cholerę leżeć stroje wieczorowe skrycie marzy, że może go złapie kamera, bądź przynajmniej o nim wspomni w VIVIE na ostatniej stronie świeżo zwerbowany jawny współpracownik „Szkła Kontaktowego”, nieco wypłowiały salonowiec nad salonowcami, niejaki Jerzy Iwaszkiewicz.   

Logo gatunkowe tej pociesznej menażerii to przebrany w gang od Armatniego butny kretyn z markowym cygarem w zębach, nie odróżniający aromatu Cochiby od swądu skisłego ogórka.   

Nieodłącznym przymiotem rasowych salonowców nowej generacji jest nabyty cichcem na bazarze sygnet z herbem, noszony na małym palcu, by wszyscy widzieli.   

Nie mniej charakterystyczny jest zakodowany w genach totalny deficyt wrażliwości, poczucia estetyki oraz słuchu muzycznego, co mu jednak nie przeszkadza bywać na wszystkich bez wyjątku koncertach galowych i premierach w filharmonii i operze.   

Symptomatyczne jest również obwieszanie się brylantami i złotem w najtęższe upały, a także, paradowanie w długich po kostki drogocennych futrach przez okrągły rok kalendarzowy.   

Co ciekawsze okazy można sobie obejrzeć w porze południowej w warszawskim „Pędzącym Króliku” i krakowskiej „Loży”, gdzie w trosce o fryzurę i kosztowne efekty chirurgii plastycznej salonowe eksponaty tkwią w żółwim bezruchu, co turyści bardzo często biorą za lokalną ekspozycję gabinetu figur woskowych.   

„Najzabawniejsze” jest jednak, że niczym nie zrażony salon III RP tkwi w najświętszym przekonaniu, iż jest rzeczywiście salonem.   

Krzysztof Pasierbiewicz  (nauczyciel akademicki z długim stażem)

 

Patrz również

SEKRET SUKCESU PLATFORMY

http://salonowcy.salon24.pl/337142,sekret-sukcesu-platformy

 

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości