echo24 echo24
1041
BLOG

Klątwa polska!

echo24 echo24 Rozmaitości Obserwuj notkę 24

 

Zbliża się 13 grudnia i znów powraca wspomnienie, jak po ogłoszeniu dekretów stanu wojennego, moja Alma Matris Akademia Górniczo Hutnicza w Krakowie, jako jedna z trzech polskich uczelni przeprowadziła strajk czynny, za co wtenczas straszono więzieniem, z karą śmierci włącznie.
 
Wiele mnie wtedy życie nauczyło, bowiem za strajkiem głosowali wszyscy, a więc ponad dwa tysiące osób, a na zbiórce stawiły się trzy setki z niewielkim okładem. Reszcie rozchorowały się dzieci, pomarły teściowe, bądź dopadł ich atak woreczka.
 
Moja kochająca i troskliwa żona, zakopała w piwnicy pod węglem bibułę, spaliła ulotki, po czym mnie spakowała, jak przystało na wojnę, w brezentowy plecak wypchany środkami higieny, konserwami i zawekowanymi sznyclami domowej roboty. W progu ze łzami w oczach pobłogosławiła, a ja szybko wyszedłem spostrzegłszy, że mi wilgotnieją oczy.
 
Pierwszy dzień minął spokojnie i można powiedzieć, że nic się nie działo, gdyby nie to dręczące nas wszystkich pytanie, co będzie, gdy przyjedzie ZOMO.
Drugiego dnia było gorzej, gdyż nam wyłączyli światło, gaz i wodę, a dzień upływał pod znakiem zapchanych toalet i nieumytych zębów. Przyjadą czy nie przyjadą? Nie przyjechali, ale drugą noc z rzędu nikt oka nie zmrużył.
Trzeciego dnia zmęczenie pokonało nerwy i wszyscy zapadli w głęboki sen grudniowej nocy.
 
Aż raptem zbudził nas przeraźliwy okrzyk jednego z kolegów: - WSTAWAĆ!!! SZYBKO!!! WSTAWAĆ!!! ZOMO!!! CZOŁGI!!! JADĄ!!!
 
Wszyscy skoczyli do okien. To już nie były żarty. W świetle wojskowych reflektorów, po skutym mrozem śniegu sunęły wolno w naszą stronę wozy opancerzone z gotową do strzału bronią maszynową. A przed oddziałem pancernym szły na nas trzy kordony uzbrojonych po zęby zomowców skrytych za tarczami, w które walili miarowo długimi pałami.
 
Warkot wozów bojowych spowodował wybuch gwałtownej paniki i wszyscy się zaczęli ubierać po ciemku. Panikę wzmagał łomot dochodzący z dołu, gdzie wyważano bramę. Totalny zamęt powstał, kiedy dał się słyszeć odgłos buciorów biegnących po schodach żołdaków niesławnego generała w ciemnych okularach, który wydał narodowi wojnę.
 
Wtenczas włączono światło. Sala wykładowa, której strajkowaliśmy przypominała krajobraz po bitwie. Po rumowisku krzeseł, ławek, dmuchanych materacy, misek i kocherów przedzierali się ku nam zomowcy z odbezpieczonymi pistoletami maszynowymi. Pamiętam, że przeleciało mi przez głowę: żebym tylko się nie męczył, kiedy zaczną strzelać.
 
Wychodzić! Wychodzić! Ponaglali zomowcy. Nigdy nie zapomnę tego upodlenia, jak nas ustawiono w dwuszeregu przed biblioteką uczelnianą i kazano stać na trzaskającym mrozie prawie dwie godziny. Pamiętam, że przypomniała mi się wtedy scena z jakiegoś filmu o więźniach Auschwitz stojących na mrozie na rannym apelu.
 
W końcu przywieziono uczelnianego ubeka. Pamiętam, jak szedł z zomowcami wzdłuż szeregu i wskazywał palcem członków komitetu strajkowego, których aresztowano, a resztę, pomimo godziny milicyjnej rozpuszczono do domów..., tyle opowieści.
 
Niestety później, życie mi pokazało, co się stało z etosem, o który walczyłem. Bo w tym samym czasie, kiedy jedni narażali życie, nowe pryncypia Trzeciej Rzeczypospolitej tworzyli na sępa cwani dekownicy, którzy zdradzili Polskę przy okrągłym stole stawiając post-komunistów u władzy de facto do dnia dzisiejszego.
 
I co?
 
Znów władza zdeptała polityczny obyczaj. W dążeniu do partyjnej hegemonii wyzbyła się poczucia wstydu. Wprowadziła prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem pogania. Wszystkie chwyty dozwolone. Zdemontowano prokuraturę. Dokonano skoku na emerytury. Wpędzono Polskę w monstrualne i praktycznie niespłacalne długi. Śledztwo smoleńskie bez zmrużenia oka oddano w obce ręce. Od szefa opozycji zażądano badań psychiatrycznych. A ostatnio władza użyła broni gładko lufowej przeciwko bezbronnym ludziom i wyrzucono z pracy niepokornych jej dziennikarzy. Byle tylko rządzić! Zagarnąć jak najwięcej stanowisk! Obsadzić przyczółki i usunąć niewygodnych, choćby byli genialnymi fachowcami.
 
Historia zatoczyła koło i wracamy do punktu wyjścia. Znów trzeba się szykować na „Marsz Solidarności” w Warszawie.
 
Czasami sobie zadaję bluźniercze pytanie, czy się od nas na dobre Pan Bóg nie odwrócił???
 
I tylko w pamięci pobrzękują strzępy ułańskiej piosenki, którą gdy byłem mały, mama z tatą śpiewali podgrywając sobie na naszym Steinwayu:
 
Więc pijmy zdrowie szwoleżerowie
Niech smutki zginą w rozbitym szkle,
Gdy nas nie będzie, nikt się nie dowie,
Czy dobrze było nam, czy źle.
 
Pomódlmy się za nich!
 
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
 
 
Patrz również:
„Pieta polska, rządy Tuska i sposób na pojednanie”
 
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości