Pijarowcy Platformy znów nakręcają histeryczną spiralę propagandy sukcesu partii kosztem ewentualnej sobotniej wygranej z Czechami.
Więc coś Państwu opowiem, ku przestrodze.
Byłem kiedyś na dziecięcym obozie narciarskim zorganizowanym przez moją Uczelnię w Bukowinie Tatrzańskiej. Zwieńczeniem kursu miały być zawody w slalomie gigancie.
W grupie żeńskiej, od pierwszego dnia wybijały się dwie świetnie jeżdżące na nartach dziewczynki. Ale wyróżniały się również ich mamusie. Bowiem jedna była nad wyraz skromną asystentką, a druga bufoniastą żoną jeszcze bardziej bufoniastego profesora, słowem modelowym okazem z gatunku tych, co wiedzą lepiej.
Pierwsza z mam na początku kursu powiedziała córeczce: „Słuchaj, co mówi instruktor i wszystko będzie dobrze”. Druga zaś, dzień po dniu, od rana do zmroku, tak by wszyscy słyszeli, tłukła swojej córeczce do głowy: „Pamiętaj, że jesteś najlepsza, bo cię trenowali w Alpach najdrożsi austriaccy instruktorzy, więc musisz wygrać te zawody.
W efekcie pierwsza z dziewczynek trenowała z uśmiechem na buzi ciesząc się jazdą na nartach, druga zaś z zaciśniętymi zębami, z każdym dniem coraz bardziej spięta.
Aż nadszedł dzień zawodów.
Pierwsza z dziewczynek zdobyła złoty medal, a druga nie tyko przegrała z tą pierwszą, ale zajęła jedną z ostatnich pozycji. Przegrała sromotnie, bo jej przygłupiasta mamusia wmówiła, że potrafi więcej niż umiała rzeczywiście. Nigdy nie zapomnę zrozpaczonej twarzy tego dziecka, które przeżywało życiową tragedię, – tyle opowieści.
A teraz morał.
Wiem, że rząd Tuska chce nasze wyjście z grupy zapisać na własny rachunek a media gonią za newsami, ale zostawcie do cholery naszych chłopców pod opieką Smudy i przestacie ich ciągać po telewizyjnych studiach, bo im zamącicie w głowie i będzie nieszczęście!
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
