W ostatnią niedzielę najdłuższego weekendu w naszej szerokości geograficznej wybrałem się na wycieczkę w Pieniny, do których mam ogromny sentyment, gdyż jestem z wykształcenia geologiem, a te młode góry to istny podręcznik tektoniki górotworu.
Przez Sołtysie Skałki poszedłem do Wąwozu Homole, a w drodze powrotnej wstąpiłem do góralskiego szałasu na kwaśnicę z żeberkami. Przysiadłem się do starego gazdy. Wypiliśmy po piwku i wystawiwszy się leniwie do słoneczka ucięliśmy sobie pogawędkę.
Od słowa do słowa zeszło, jak to zwykle bywa na politykę.
Wtedy z głupia frant zapytałem gazdę, co myśli o Palikocie. Gazda się poprawił w zydlu, poskrobał po głowie, pyknął parę razy z fajeczki, zmrużył oczy i tak mi powiedział:
Wicie Panie, cosik mi się widzi, że ten Palokot to taki wiejski kokiet.
Wiejski kokiet? – spytałem zadziwiony. A co to takiego?
Nie wicie Panie? – zadziwił się gazda. To taki cudok, co to łazi po wsi, to burknie, to pierdnie, to fiuta pokaże.
No cóż. Nie ma to jak mądrości ludowe.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)