Rys. Jurek.pl
Rys. Jurek.pl
echo24 echo24
1022
BLOG

Donald Spolegliwy i Jarosław Wiekuisty

echo24 echo24 Rozmaitości Obserwuj notkę 20

 

Władcom polskim nadawano stosowne przydomki, jak Bolesław Chrobry, Bolesław Śmiały, Bolesław Wstydliwy, czy Kazimierz Wielki..., a o nazwie przydomku decydowało to czym się zapisali w pamięci potomnych.
 
Ostatnimi laty na polskiej scenie politycznej dominują dwa Nazwiska: Donal Tusk i Jarosław Kaczyński. Zacząłem się tedy zastanawiać jakimi przydomkami zapiszą się obaj panowie w pamięci Polaków.
 
Zacząłem od Donalda Tuska. Aż mnie głowa rozbolała od bezmiaru ksywek jakie mi przychodziły do głowy. W myślach kłębiły się przymiotniki: kłamliwy, wredny, fałszywy, obłudny, załgany, pokrętny, niesłowny, niegodziwy, okrutny, chełpliwy, zuchwały... I choć każdy z nich pasował do niego jak ulał, wciąż szukałem tego jednego, jedynego słowa.
 
Gdy w rozmyślaniach doszedłem do tego jak się podlizywał w Brukseli nadstawiając plecy do poklepywania właściwe słowo miałem już na końcu języka, ale go sobie wciąż nie mogłem wyartykułować. Aż przywołałem w pamięci wspomnienie jak całował kanclerz Merkel po rękach a smoleńskie śledztwo bez zmrużenie oka oddał Putinowi i wtedy mnie olśniło - spolegliwy – to było to właściwe słowo. Donald Spolegliwy – tak go zapamięta historia, jako wiernopoddańczo uległego wobec Berlina i Moskwy.
 
Potem wziąłem na warsztat Jarosława Kaczyńskiego. Nie powiem, też mi pękała głowa od bezliku określników: nieprzejednany, chmurny, wyniosły, podejrzliwy, nadąsany, gapowaty, niechlujny, uparty, nieufny, pamiętliwy, dożarty, czupurny, zawzięty...
Ale wciąż mi brakowało tego najwłaściwszego słowa.
 
Aż raptem w telewizji podali, że w najnowszym rankingu sympatii Polaków dla czołowych polityków, po długim okresie głębokiego dołowania Jarosław Kaczyński znów się zrównał z Tuskiem. I wtedy sobie uzmysłowiłem ów najakuratniejszy przydomek – wiekuisty – to było to najlepsze słowo. Jarosław Wiekuisty - z takim przydomkiem przejdzie do historii.
 
Bo ileż to razy na politycznym ringu rzeźnicy z Gazety Wyborczej bili go poniżej pasa, a sędziowie udawali, że tego nie widzą. Ileż nieczystych ciosów musiał przyjąć Prezes. Na korpus - od brutalnie faulujących dziennikarskich hien tefałenu: Olejnik, Kolendy-Zaleskiej, Lisa, Żakowskiego, Wołka, Szostkiewicza i nieustannie go punktujących zafałszowaną kpiną „satyryków” Szkła Kontaktowego. Ile okrutnych ciosów dostał na wątrobę - od zawodowych post-komuszych doktrynerów z tytułami profesora: Markowskiego, Krzemińskiego, Czapińskiego, Śpiewaka i Nałęcza. Ileż trafień na szczękę odebrał - od politycznych rzezimieszków: Palikota, Nowaka, Sikorskiego, et consortes. No i ta straszliwa seria brudnych ciosów jaką dostał prosto w splot słoneczny - od tandemu do mokrej roboty Miller – Anodina. Nawet sam Witalij Kliczko leżał by na deskach.
 
Bili bezlitośnie, jak w bęben. A gdy się tylko zachwiał, z loży różowego salonu rozlegało się zdziczałe wycie: Złam mu szczenę!!! Wal go w potylicę!!! Skop mu tyłek!!! Wybij zęby!!! No bij!!! Zabij!!! Dorżnij!!! A że ludzi nietrudno podpuścić, rozpalona widownia wyła razem z nimi. A, gdy prezes schodził po walce do szatni, pluli na niego w przejściu obłąkany Niesiołowski toksyczna Paradowska.
 
Nazajutrz Gazeta Wyborcza wybijała tłustą czcionką tytuły: „Ostateczny koniec mistrza”, „Już nigdy nie wróci na deski”. „Kaczyński na zawsze skończony”.  
 
A ten znienawidzony przez platformersów „kurdupel z rozwiązaną sznurówką” za każdym razem się odradzał jak Feniks z popiołów. Odnowiony, rześki, gotowy do walki o Polskę. Tak jak teraz, gdy w sondażach zaufania społecznego znów się zrównał z Tuskiem.
 
Jak to jest możliwe? Pytają ci, co go tyle razy mieli na widelcu, którzy już tyle razy witali się z gąską, którzy, gdy na Polskę spadła tragedia smoleńska przełykali ślinkę pewni, że tym razem już się nie podniesie.
 
Otóż odpowiedź jest prosta. Choć można Kaczyńskiego nie lubić, to nikt nie zaprzeczy, że pan Prezes, przy tych wszystkich jego wadach, posiada genialny polityczny instynkt, który go czyni niezniszczalnym i urodzonym do roli przywódczej mężem stanu.
 
Najlepszym dowodem na to, że mam rację jest to, co właśnie kątem oka widzę w telewizji. Przestraszony Donald schował się przed rozgniewanymi ludźmi w polskim Sejmie otoczonym oddziałami uzbrojonej po zęby policji, jak wtedy, gdy w roku 1981 odziały ZOMO pałowały Polaków gdy sowiecki namiestnik niejaki Jaruzelski wypowiedział Narodowi wojnę. Właśnie widzę, jak polscy posłowie odebrali mu głos, bo chciał w niewybredny sposób zamknąć narodowi usta krytykując referendum i jak prostak spod budki z piwem wyzywał przewodniczącego Niezależnych Związków Zawodowych „Solidarność” od pętaków.
 
A Jarosław Kaczyński odprężony, gibki i znów podziwiany przez kilka milionów Polaków.
 
Patrz również:
 
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości