Obejrzałem przed chwilą w telewizji film "Pucz"". Chamska agresja "puczystów" była iście zatrważająca i można było odnieść wrażenie, że dzisiejsza Polska to jakaś pół-dzika "bananowa republika". Na szczęście nie jest jeszcze tak źle, o czym niech Was przekona ta autentyczna opowiastka:
Otóż, 18 września 2014 byłem z moją dwudziestodwuletnią jedynaczką w Filharmonii Krakowskiej, gdzie w 75. rocznicę sowieckiej napaści na Polskę 17 IX 1939 odbył się uroczysty koncert z prawykonaniem oratorium ku czci Orląt Grodzieńskich i wszystkich Ofiar sowieckiej okupacji.
Ale nie o samym koncercie chcę Państwu opowiedzieć, lecz o tym, co było dla mnie przy tej okazji budujące. Bowiem chyba nigdy wcześniej nie widziałem w krakowskiej Filharmonii tylu młodych ludzi. Jak się okazało, dwie z grających w orkiestrze skrzypaczek to koleżanki mojej córki, a uświetniająca koncert orkiestra to prawie w całości pokolenie 20 Plus. Tak, tak! Nie pomyliłem się. Gros członków tego znakomitego zespołu muzyków i chórzystów filharmonicznych to współcześni „piękni dwudziestoletni”, „okularnicy” i „prześliczne wiolonczelistki”. Powiem więcej, w przerwie koncertu w foyer córka spotkała kolegów licealnych z krakowskiego „Nowodworka”, którzy mi z dumą obwieścili, że narrator koncertu to też ich szkolny kumpel, a oni, jako wolontariusze pomagają w organizacji koncertu.
Niewtajemniczonym wyjaśniam, że mowa o Liceum im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie, które przed wiekami było pierwszą świecką szkołą średnią przy Uniwersytecie Jagiellońskim, a herbem tego Ogólniaka jest wskazujący jej absolwentom drogę Krzyż Maltański. Nota bene córka, już pani magister, do dziś z dumą nosi licealny t-shirt z nadrukiem szkolnego logo, choć po stu praniach strasznie się już powyciągał.
A wszystko dzięki temu, że to kultowe krakowskie liceum hołdujące wielowiekowej tradycji narodowego dziedzictwa, właśnie w krakowskiej Filharmonii Krakowskiej wydaje corocznie „Nowodworskie Gale”, na których wyróżnia wybijających się uczniów, a Filharmonia wspaniałomyślnie udostępnia im salę koncertową. Aż mi serce rosło, jak patrzyłem na tę narodową awangardę starannie oddestylowaną od pokazanej filmie „Pucz” szumowiny post-komuszej subkultury. Eleganccy, szarmanccy, skromnie, acz stosownie ubrani i co najważniejsze spontanicznie radośni, autentyczni i bez zadęcia kochający Polskę.
Co to znaczy dobra szkoła z tradycjami!
I tego kierunku należy się trzymać!
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)