Rok 1951. Moja klasa 1-sza. Zdjęte na schodach nowego Kościoła Dębnickiego. W lewym dolnym narożniku autor notki. Fot. Ks. Socha
Rok 1951. Moja klasa 1-sza. Zdjęte na schodach nowego Kościoła Dębnickiego. W lewym dolnym narożniku autor notki. Fot. Ks. Socha
echo24 echo24
3615
BLOG

Intronizacja. Ruch parareligijny? Czy kolejne przegięcie?

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 297

W ostatniej notce pt. „Sorry! Ale PIS chyba nie chce utrzymać tej władzy” – vide: http://salonowcy.salon24.pl/736539,sorry-ale-pis-chyba-nie-chce-utrzymac-tej-wladzy pisałem o przesadzie formy nad treścią w czasie rządowych obchodów 14. rocznicy zaprzysiężenia Lecha Kaczyńskiego na prezydenta stolicy.

Ale to jeszcze nie koniec, gdyż ostatnie dni przyniosły kolejny brak miary, tym razem w obchodach kościelnych..

Zacznę od tego, że z początkiem bieżącego roku na portalu „Tygodnika Powszechnego” ukazał się artykuł Artura Sporniaka pt. „KONTROWERSYJNA INTRONIZACJA” – vide: https://www.tygodnikpowszechny.pl/kontrowersyjna-intronizacja-32217, gdzie Autor między innymi pisze, cytuję:

„Polscy biskupi zgodzili się na publiczny akt intronizacji Chrystusa Króla. Jak zapowiedział w rozmowie z KAI przewodniczący Zespołu Episkopatu ds. Ruchów Intronizacyjnych, bp Andrzej Czaja, taki akt będzie odczytany w łagiewnickim Sanktuarium Bożego Miłosierdzia 19 listopada 2016 r., w przededniu uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata.

W Roku Miłosierdzia będzie to zapewne jedno z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń religijnych w Polsce. „Na naszych oczach powstaje schizmatycki ruch parareligijny o licznych cechach sekty, z celami wykraczającymi poza aspiracje religijne. Czyżby powtórka z Lefebvre’a – tym razem po polsku?”…”, koniec cytatu.

Zbyt płytko jestem wciągnięty w problematykę teologiczną by ustosunkować się merytorycznie do rzeczonego problemu, ale nieco trywializując powiem, iż moim zdaniem mamy do czynienia z następnym przegięciem.

Dlaczego? Już tłumaczę.

W podstawówce mieliśmy religię w zlokalizowanym naprzeciwko naszej szkoły Kościele pod wezwaniem Św. Stanisława Kostki na krakowskich Dębnikach. Naszym Katechetą był uwielbiany przez uczniów owej szkoły męskiej młody ksiądz Socha, imienia już niestety nie pamiętam, który nam bezgranicznie imponował, bo grywał z chłopakami na szkolnym podworcu w piłkę, zaś na urządzanych przed kościołem majówkach tak pięknie o Niej mówił, że Matka Boska stała się moją pierwszą miłością. I przez cały maj, każdego dnia, już od rana nie mogłem się doczekać, kiedy znów pójdę na wieczorne Majowe Nabożeństwo, gdzie zapach rozkwitłych bzów mieszał się równie narkotyczną wonią kadzidła.

A jeszcze do tego, był to początek lat 50. ubiegłego wieku, ks. Socha miał rzutnik, z którego wyświetlał na ścianie katechetyczne obrazki, zaś w tamtych czasach owe magiczne seanse robiły na nas wrażenie po stokroć większe, niż dzisiejsze kosmiczne telekonferencje.

I do śmierci nie zapomnę jak pewnego dnia ten charyzmatyczny kapłan wyświetlił nam kolorowy obrazek przedstawiający niosącego krzyż ubranego w zgrzebną szatę Chrystusa z koroną cierniową na głowie, spod której ciekły szkarłatne stróżki krwi, - tłumacząc nam, że Bóg Ojciec zesłał na ziemię swego Syna by swą skromnością i cierpieniem okupił ludzkie grzechy i przewinienia.

Do ostatnich chwil mojego życia  nie zapomnę jak bardzo się wtedy przejąłem wyobraziwszy sobie jak strasznie Pana Jezusa to bolało, - taki właśnie Chrystus zapadł mi na zawsze w pamięć i wrósł w duszę.

Dlatego uważam, z góry przepraszam, jeśli kogoś dotknę, że dęte obnoszenie się z odzianym w strojne szaty Chrystusem z wysadzaną drogocennymi kamieniami złotą koroną na głowie to kolejne przegięcie, gdyż moim zdaniem jest to pretensjonalny objaw bigoteryjnej nadgorliwości orędowników Kościoła pragnących się podlizać Panu Bogu, a przy okazji przypodobać się nowej władzy, która (Sic!) również popełnia grzech nadgorliwości starając się być bardziej świątobliwą niż oczekuje od niej Stwórca.

O kaleczącej poczucie artystycznego smaku amatorszczyźnie „teatralnej” oprawy tego wydarzenia nawet nie wspominam, więc tylko, jeśli wolno, obrosłym mchem sławy purpuratom łagiewnickim na czele z metropolitą krakowskim ośmielam się radzić, że w dzisiejszych czasach robienie show biznesu, także kościelnego, wymaga pomocy czujących bluesa zawodowców.

I na koniec zaryzykuję tezę, że patrzący na Polskę z Niebios arcyskromny Chrystus nie przyklasnął chyba tej landszaftowej i nie do końca altruistycznej, a także jak na uroczystość religijną - nieprzystojnie bombastycznej koronacji.

Dlaczego tak ostro wchodzę?

Bo przyszły los Polski będzie zależał od młodego pokolenia, zaś wyżej opisana anachroniczna już i przesadnie boguojczyźniana formuła młodych ludzi nie przyciągnie, – wystarczyło popatrzeć na średnią wiekową uczestników Intronizacji.

I to mnie martwi.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademiki)

Czytaj także: UMARŁA KLASA - vide: http://salonowcy.salon24.pl/423142,umarla-klasa

Zobacz galerię zdjęć:

...nadgorliwość władzy, która (Sic!) chce być bardziej świątobliwą niż Stwórca od niej oczekuje...
...nadgorliwość władzy, która (Sic!) chce być bardziej świątobliwą niż Stwórca od niej oczekuje...
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka