Środowiska naukowego, w którym dominują postawy zachowawczo tchórzliwe nie da się zreformować. 
(Krzysztof Pasierbiewicz)
Środowiska naukowego, w którym dominują postawy zachowawczo tchórzliwe nie da się zreformować. (Krzysztof Pasierbiewicz)
echo24 echo24
3036
BLOG

Kraj Rad

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 176

Motto (1):
Środowiska naukowego, w którym dominują postawy zachowawczo tchórzliwe
nie da się zreformować. (Krzysztof Pasierbiewicz)

Motto (2):
W podupadającym burdelu należy zmienić dziewczyny, a nie łóżka!

Jak podaje Wikipedia „Kraj Rad był to wydawany w latach 1958 - 1990 tygodnik poświęcony propagowaniu wiedzy o imperium Sowieckim i tworzeniu jego pozytywnego obrazu w Polsce. Zaś w języku propagandy PRL „Krajem Rad” nazywano także Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich.

I chociaż po „przełomowym” roku 1989 rzeczony tygodnik zlikwidowano, to per analogiam nasza wolna Polska zaczyna mi coraz bardziej przypominać „kraj rad” nowej generacji, gdyż świeżo wyrosła władza bezustannie powołuje coraz to nowe rady, a to przy Prezydencie (Narodowa Rada Rozwoju), a to przy Marszałku Senatu (Polonijna Rada Konsultacyjna), a to wysypujące się jak grzyby po deszczu różnej maści rady powoływane przez poszczególnych ministrów, których ilość zdaje się nie mieć końca.

Nie chcąc rozwlekać notki dziś skupię się na wciąż postępującej zapaści nauki polskiej szczególnie, że zbliża się Święto Edukacji Narodowej i media wznawiają dyskusję na temat tego, co się stało z naszymi rodzimymi uczelniami, spośród których wiodące uniwersytety spadły do szóstej setki w rankingu szanghajskim.  

Co jest przyczyną tej edukacyjnej apokalipsy? Dlaczego tak się dzieje? Jak temu zapobiec? - głowią się polscy uczeni zasiadający w różnej maści radach naukowych.

Otóż moim zdaniem główną przyczyną tego stanu rzeczy jest zawstydzająco niska jakość polskiej kadry profesorskiej wybieranej przez pewną starą ober-radę, która może znacznie więcej, niż wszystkie nowe rady razem wzięte. Chodzi mi o "radę starców" noszącą szumnie brzmiącą nazwę „Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych, w skrócie CK, której skład od zawsze był i nadal jest wybierany przez tak zwanych „profesorów resortowych”. 

Jak to możliwe? Już tłumaczę.

Przyjrzyjmy się tedy uważnie, co to jest to CK? Otóż per analogiam do podawanej przez Wikipedię definicji czasopisma Kraj Rad, ta „Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych, to też rada, albo lepiej coś w rodzaju niereformowalnego „Konwentu Jajogłowych Seniorów Resortowych”, a w rzeczywistości państwo w państwie polskiego środowiska akademickiego, nota bene działające na prawie identycznej zasadzie, co „Międzynarodowa Mafia Opiniotwórczych Instytucji Prawnych” z kwaterą główną w Wenecji i polską filią w Trybunale Konstytucyjnym w Warszawie. Zaś korzenie CK, tak samo jak geneza TK sięgają jeszcze czasów, kiedy byliśmy pod butem sowieckim, a ówczesne CK, poza nielicznymi wyjątkami ludzi prawych i szlachetnych, służyło metodycznemu niszczeniu nauki polskiej przez nominowanych z klucza pezetpeerowskiego pozbawionych charakteru i wyzutych z poczucia przyzwoitości „profesorów” o komuszym rodowodzie, a nie rzadko zakamuflowanych agentów służb sowiecko peerelowskich, które, co tu dużo gadać dobrze się mają do dnia dzisiejszego. A jeśli, ktoś myśli, że przez te wszystkie lata z okresem III RP włącznie, to zabetonowane gremium decydujące o wyborze, a więc jakości naszych uczelnianych kadr naukowo dydaktycznych się zreformowało, - to chciałbym go wyprowadzić z błędu i oświecić, że to decyzyjne ciało pod względem mentalnym nie zmieniło się wcale, bądź prawie.

Na szczęście we wspomnianych na wstępie radach powoływanych przez nową władzę trafiają się także ludzie, którzy stroniąc od jałowego debatowania i bezowocnego bicia piany chcieliby coś rzeczywiście pożytecznego dla Polski zrobić. Sęk jednak w tym, że im to skutecznie uniemożliwiają tak zwane stare układy, które są wciąż nie do przejścia.

A żebym nie był gołosłowny posłużę się konkretnym przykładem. Otóż w tych dniach uczestniczyłem w spotkaniu, gdzie dowiedziałem się z pierwszej ręki, iż wielkimi krokami zbliżają się wybory członków Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych (CK) na nową kadencję 2017 – 2020, lecz niestety kierownictwo jednej z sekcji powołanej przy prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju, mimo oficjalnej prośby za cholerę nie jest w stanie się od CK dowiedzieć, kto znajduje się na liście zgłoszonych kandydatów. Listy te są, bowiem od kilku miesięcy celowo przetrzymywana w Komisji Wyborczej w Warszawie po to, żeby uprawnieni do głosowania profesorowie tytularni i pracownicy niższych szczebli dowiedzieli się o nazwiskach zgłoszonych kandydatów praktycznie w ostatniej chwili, bo dopiero wtedy dostaną prawo elektronicznego dostępu do tej tajnej listy na stronie internetowej CK, kiedy nie będzie już czasu na weryfikację tych kandydatur zarówno pod względem umiejętności naukowych, jak również ich walorów moralno etycznych. Słowem CK ma za przeproszeniem w nosie prezydencką Narodową Radę Rozwoju, a do składu osobowego CK na kadencję 2017 – 2020, jak to się dzieje od czasów stalinowskich, zostaną wybrani głównie zarekomendowani wcześniej pocztą pantoflową „sami swoi”, czyli zaufani ludzie z tej samej od lat spółdzielni „jajogłowych profesorów resortowych”.

Moim zdaniem, w świetle dotychczasowej nietykalności i wszechmocy tej sitwy, której jak widać prezydencka Narodowa Rada Rozwoju może na przysłowiowy pedał skoczyć, należałoby CK jak najszybciej zlikwidować celem ratowania w zastraszającym tempie podupadającej jakości polskiej kadry naukowej. Bo nauce polskiej potrzebna jest jak powietrze „opcja zerowa” i dokończenie lustracji środowiska akademickiego.

Rozumiem jednak, że nowa władza nie może tego zrobić teraz, bo ma zbyt dużo już toczących się spraw na głowie i wciąż musi się zmagać ze skutkami na szczęście nieudanego zamachu dokonanego na nią przez „przegrane” „elity” III RP – vide moja notka pt. „Psychologia zamachu „elit” III RP na nową władzę” (http://salonowcy.salon24.pl/686243,psychologia-zamachu-elit-iii-rp-na-nowa-wladze ).

Ale z tego, co wiem ta rozmyślnie do ostatniej chwili utajniana przez CK lista kandydatów na nową kadencję, choć w ostatniej chwili, to jednak winna być jak najwcześniej rozesłana na polskie uczelnie do osób uprawnionych do głosowania nad nowym składem CK.

Więc w tym miejscu, jako emerytowany stary wiarus, który zęby zjadł na uczeni zwracam się z prośbą do naszych akademików, którym zależy na silnej i uczciwej Polsce obywateli rzetelnie wykształconych, by w sytuacji braku możliwości zweryfikowania zgłoszonych kandydatów, w zbliżającym się głosowaniu nad składem i kierownictwem CK nie głosowali na zainfekowanych komuszą gangreną wiecznie tych samych leciwych "profesorów resortowych", lecz dali szansę nieuwikłanym z racji wieku w stare układy młodym kandydatom, bo ci starzy to liszaj, którego środowisko naukowe musi się niezwłocznie pozbyć, gdyż jest to warunkiem sine qua non by sprawy nauki polskiej rzeczywiście ruszyły do przodu.

Na razie, chociaż tyle można dla polskiej nauki zrobić.

Epilog

W sierpniu 2007 pan Jarosław Rymkiewicz udzielił wywiadu w Rzeczpospolitej Joannie Lichockiej, w którym powiedział między innymi, cytuję:

Teraz wytłumaczę, dlaczego wszystko, co zrobił i jeszcze zrobi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski. Przypomnijmy sobie, jak to było w stanie wojennym i po stanie wojennym - Polska zapadła wtedy w głęboki sen. To było nawet coś więcej niż sen - rodzaj jakiegoś półomdlenia, półśmierci (…) To trwało do roku 1989 i wtedy Polska trochę się poruszyła, ale tylko na chwilę. Jeszcze nie całkiem obudziła się z tego swojego strasznego wojennego snu i półśpiąca, półżywa, dotrwała do pierwszych lat obecnego wieku. Historia Polski w latach dziewięćdziesiątych dałaby się porównać do rzeki, która, owszem, gdzieś płynie, ale powoli, niechętnie, a jej meandryczny nurt wciąż tworzy jakieś za toki, rozlewiska, martwe wody - i nie może popłynąć do przodu, nie może, wśród rozlewisk, znaleźć swojej drogi, doliny, którą popłynie w przyszłość. Jarosław Kaczyński obudził Polskę i pchnął ją do przodu. Zrobił coś takiego, że Polska wstała na nogi i poszła naprzód. Przychodzi mi do głowy jeszcze takie porównanie. Polska to był taki wielki ospały żubr śpiący pod drzewem w Puszczy Białowieskiej (…) Ale do rzeczy. Otóż ten wielki białowieski żubr spał sobie słodko (lub spał dręczony okropnymi snami) gdzieś na polanie w głębi puszczy i sen jego, podobny śmierci, mógłby trwać jeszcze wiele lat - gdyby Jarosław Kaczyński nagle nie ugryzł go w dupę. Żubr, ugryziony przez pana premiera, podniósł głowę, potrząsnął rogami, ryknął i popędził. Dokąd, tego nikt nie wie. Ale galopuje, pędzi ku swoim nieznanym, dzikim przeznaczeniom. Polska poruszyła się, została poruszona - jest coraz inna i będzie jeszcze inna. To już nie jest sen pod lipą, to już nie jest podobny śmierci sen stanu wojennego, to już nie jest omdlenie lat dziewięćdziesiątych. Właśnie dlatego wszystko, co zrobił i co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre. Ugryzł żubra w dupę i to czyni go postacią historyczną…, koniec cytatu.

Więc ja też postanowiłem, na miarę moich skromnych możliwości, jak dożarty komar uciąć nową władzę w kuper. I tu moja blogerska rola się kończy. Bowiem reszty dzieła muszą dokonać politycy.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

Post Scriptum

I jeszcze kilka uwag pod adresem nowej władzy.

Wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że jak sama nazwa wskazuje rada jest głównie po to, żeby radzić, a co z tego radzenia wyniknie, to już za przeproszeniem nie jej brożka. Powiem więcej, nowopowstałe rady zdają się nie mieć nic do gadania, bo o wszystkim nadal decydują stare „rady resortowe”.

Niedawno napisałem konstruktywnie krytyczną notkę pod tytułem „Reforma (???) Gowina” (http://salonowcy.salon24.pl/729973,reforma-gowina), traktującą między innymi o kolejnej 52 osobowej „Radzie Narodowego Kongresu Nauki powołanej przez omamionego religią filistersko – małopolsko – jagiellońską dra Jarosława Gowina nie wiedzieć, czemu wybranego na ministra nauki. Gorzej. Na przewodniczącego tej rady pan minister powołał prof. Jarosława Górniaka, oczywiście z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jakby innych uczelni w Polsce nie było, który na domiar złego jest dziekanem skompromitowanego w czasie afery wokół Trybunału Konstytucyjnego Wydziału Prawa UJ, - uczonego, który już w pierwszych słowach po nominacji powiedział, cytuję: „Nie możemy szukać ekspertów na, zewnątrz, ponieważ to  my          jesteśmy ekspertami”, co wzbudza we mnie nieodpartą obawę, że z reformy szkolnictwa wyższego wdrażanej przez zadufanych w sobie scjentystycznych snobów, którzy tkwią w najświętszym przekonaniu, że tylko oni zawsze wiedzą lepiej i nie potrzebują profesjonalnych doradców, - nie wyniknie nic dobrego, bądź niewiele.

Więc pytam. Czy nie za dużo tych nowych rad? Czy nie za wielu tych wszystkowiedzących uczonych? Czy ktoś sprawdzał, czy wszyscy z nich są przydatni do pracy w tych radach? Dlaczego te rady są powoływane przez odrębne i niekomunikujące się ze sobą ciała decyzyjne? Przecież brak takiej koordynacji owych gremiów naukowych musi wcześniej, czy później skutkować bałaganem i konfliktami interesów. Dlaczego różnej maści ciała naukowe nie mają się, do kogo w rządzie zwracać ze swoimi problemami, bo do tej pory nie ma pełnomocnika do spraw nauki przy urzędzie Premiera? I już ostatnia uwaga. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że wcale nie mało tych nowych naukowych rad, komitetów i klubów akademickich to jedynie ciała fasadowe służące do wygrywania własnych partykularnych interesów, by w nowej rzeczywistości zaistnieć praktycznie niewiele robiąc. Bo prawda jest taka, że jakości nauki polskiej nie da się poprawić jedynie modlitwą i pisaniem protestów i odezw. Bo w ślad za modlitwą i listami otwartymi musi iść jeszcze mozolna i rzetelna praca u podstaw. I coraz mi trudniej oprzeć się wrażeniu, iż rzeczywiste problemy nauki polskiej obchodzą te gremia mniej lub więcej tyle, co niegdysiejsze śniegi.

Post Post Scriptum
Jak dotąd, nikt ze środowiska akademickiego nie dodał komentarza pod własnym nazwiskiem. No cóż, wychodzi na to, że choć żyjemy już w wolnej Polsce nasi akademicy boją się nadal własnego cienia i wciąż nie mają odwagi mówić głośno, co myślą. Źle to wróży! Bo środowiska naukowego, w którym dominują postawy zachowawczo tchórzliwe nie da się zreformować. A mnie przypominają się słowa Józefa Piłsudskiego: "Jeśli nie będziesz nic mówić, nie będą wymagali, żebyś to powtarzał".

Mówiłem o tym 13-go maja roku 2013 i co? "Mówił dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu" - obejrzyjcie tedy Państwo, proszę w wolnej chwili ten reportaż filmowy - vide:

http://1080.plus/II_Konferencja_AKO_w_Krakowie-dr_in%C5%BC_Krzysztof_Pasierbiewicz_/7aXbax964Vo.video

 

Post Post Post Scriptum

Miło mi Państwa powiadomić, że właśnie otrzymałem wiadomość, że w wyniku presji wielu osób i środowisk, na stronie http://www.ck.gov.pl/ w zakładce wybory – jest już dostępna oficjalna i pełna lista Kandydatów.

Kraków, 7 października 2016

Post Post Post Post Scriptum

Po wielu godzinach od opublikowania notki jest wreszcie pierwszy komentarz przedstawiciela naukowego środowiska, ale przesłany mi na mejla przez mojego Przyjaciela, który od ponad 30 lat jest profesorem w Australii, a także doktorem honoris causa kilku renomowanych uczelni światowych. Oto, co napisał przyjaciel:

"Krzysztof,

Bardzo dobry tekst poruszający istotę systemu edukacji na poziomie wyższym. W
całości zgadzam się z jego tezami, obserwacjami i wnioskami. O d... rozbić te
rady, które maja tylko kamuflować problemy szkolnictwa wyższego. Zawsze winę za
brak postępu można zrzucić na radę, czyli na nikogo! We współczesnym świecie
kluczową rolę ma leadership. Ma on uprawnienia, ale tez odpowiedzialności.
Niestety nie widzę aby zmiany szły właśnie w tym kierunku, a nie w stronę kraju
rad - super obserwacja Krzychu.
Jak wiesz w burdelu, który podupada, trzeba zmienić dziewczyny a nie łóżka.
Gratuluję!..."
, koniec cytatu.

Osobom zaufanym mogę w razie potrzeby zdradzić, kto jest autorem tego komentarza.

Pozdrawiam Państwa serdecznie i nadal oczekuję komentarzy z naszego rodzimego naukowego środowiska,
Krzysztof Pasierbiewicz

PS
Pragnę jeszcze zaznaczyć, że mój Przyjaciel jest oddanym polskim patriotą, a także sympatykiem Prawa i Sprawiedliwości

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka