Rok 1960. Nasz klasowy rzeźbiarz spisywany przez pana władzę. Fot. Janusz Czajkowski.
Rok 1960. Nasz klasowy rzeźbiarz spisywany przez pana władzę. Fot. Janusz Czajkowski.
echo24 echo24
3020
BLOG

Gliński! Bój się Boga!

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 145

Motto:

Za pieniądze publiczne pornografii w polskich teatrach nie będzie!

Z początkiem lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku przyjęto mnie w poczet uczniów elitarnej szkoły średniej nazywanej „Trzecim Zakładem im. Jana Kochanowskiego w Krakowie”. Piszę „zakładem”, gdyż słowo „liceum” było zakazane, a nazwa „zakład” była zastrzeżona dla elitarnej szkoły męskiej o delikatnie mówiąc kagańcowym drylu wychowawczym.

W tym katorżniczym zakładzie słowo „koedukacja” miało wzbudzać w uczniach, jeśli nie obrzydzenie to w najlepszym razie politowanie, a w szkole panował terror oparty o kodeks niezliczonych nakazów, zakazów, kar oraz restrykcji.  

Z tej drakońskiej sztuby omal nie wyleciałem z hukiem za, Sic! pornografię!  Już śpieszę z wyjaśnieniem, o co chodziło.

Pod koniec listopada roku 1960 w Krakowie spadły pierwsze śniegi i wracając ze szkoły wpadliśmy z kolegami na pomysł by w Parku Krakowskim miast bałwana ulepić posąg Wenus z Milo. Rzeźbił wybitnie uzdolniony artystycznie kolega o nazwisku Swałtek, a reszta dostarczała śnieg sprawdzając proporcje rodzącego się arcydzieła. Zaaferowani pracą twórczą licealiści zdjęli nierozważnie szkolne czapki, co jak starsi może jeszcze pamiętają, w tamtych ponurych czasach było bezwzględnie zakazane.

Narodzinom boskiej Wenus przyglądał się bacznie nieznany jegomość, jak się miało okazać kapuś dzielnicowy, który do dzisiaj nie wiem, jak to zdołał zrobić, bo przecież wtedy nie było komórek, dał cynk na milicję, a dowódca przybyłego patrolu Milicji Obywatelskiej w związku z wykroczeniem, jak to nazwał w notatce służbowej „siania pornografii w terenie publicznym” spisał wszystkich na miejscu, po czym zapuszkowano nas do gazika i na sygnale przewieziono do szkoły.

W kancelarii dyrektora odbyło się w trybie doraźnym przesłuchanie obwinionych i jako krzewiących zgorszenie bezwstydnych deprawatorów zawieszono nas w prawach uczniowskich, łącznie z natychmiastowym wezwaniem rodziców do szkoły.

Do dziś mam w oczach scenę, jak moja kochana mama, która musiała się zwolnić z pracy, z rozwianymi przez śnieżną zawieruchę włosami wpadła do kancelarii dyrektora jak bomba i wygarnęła mi z wyrzutem: - Synu! Na litość boską! Jak już musiałeś rzeźbić w parku gołą babę to, dlaczego kretynie zdjąłeś szkolną czapkę???!!!  

Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, co to znaczy surowa władza hołdująca manierze mędliwej upierdliwości nieprzyjaznej ludziom.

Powiem więcej. W naszej klasie od samego początku stworzył się samorodny podział na stanowiącą znakomitą mniejszość grupkę strusiowato nielotnych prymusów oraz zdecydowanie liczniejszą ferajnę z natury inteligentnych leserów, a jak życie pokazało ci pierwsi wylądowali na urzędniczych posadach, zaś z grupy „czarnych owiec” wyrosła przebogata paleta błyskotliwych karier.  

I jak dzisiaj patrzę na tę całą hecę z Krucjatą Różańcową domagającą się przy wsparciu ministra kultury zdjęcia z afisza rzekomo „pornograficznej” sztuki to z najwyższym szacunkiem dla jego naukowego statusu i świadomym narażeniem się na ukamienowanie jako bloger prawicowy zaryzykuję tezę, że pan premier Gliński, który jak dziecko dał się podpuścić cwanej dziennikarce, w swojej licealnej klasie do grupy prymusów należał.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

Post Scriptum

Uczestnicy Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę alarmują także, że wystawiana m.in. za publiczne pieniądze sztuka łamie prawo i poniża godność kobiety.

Więc jeszcze dopowiem, że w czasie, kiedy chodziłem do Kochanowskiego nakazem Ministra Oświaty poszerzono program nauczania o nowofalowy przedmiot nazwany „higieną”, którego miał nauczać profesor biologii. Przenigdy nie zapomnę jak ogarnięty manią skrótowego wyrażania myśli nasz niezapomniany biolog pan profesor Pietras rozpoczął pierwszą lekcję higieny słowami:

Stop! Batiarygi! Moja mama - twoja mama! Moja siostra - twoja siostra! Moja kuzynka – twoja kuzynka! Regularnie, co dwadzieścia osiem dni – O W U L U J E - Pisz!!!

Klasa notowała wstydliwie, a Pietras grzmiał dalej:

I jak przyjdziesz kretynie jeden z drugim po lekcjach do domu i zobaczysz tłumoku, że mamusia zaniemogła, to nie drzyj się chamie od progu, co jest na obiad, tylko przyłóż mamusi na czoło kompresik i sam sobie przygrzej! Zrozumiano???

Taaak! – beczała skrzekliwie klasa, bo wszyscy byli dopiero, co po mutacji.

W ten oto jakże prosty i skuteczny sposób pan profesor Pietras już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku wprowadzał swoich uczniów do Europy ucząc nas szacunku dla kobiet. 

I to by było na tyle.  

Zobacz galerię zdjęć:

Krzewiący zgorszenie bezwstydni deprawatorzy, w dodatku bez szkolnych czapek, przyłapani przez kamerę na gorącym uczynku
Krzewiący zgorszenie bezwstydni deprawatorzy, w dodatku bez szkolnych czapek, przyłapani przez kamerę na gorącym uczynku
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka