echo24 echo24
1169
BLOG

Duda, albo koniec polskich marzeń!

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 31

Pozwólcie, że przypomnę, co między innymi pisałem w notce pt. „Nabrani przez redaktora”, od której rozpocząłem moje blogowanie. W tekście tym opisałem, jak do tego doszło i co trzeba zrobić, żeby nie dopuścić by nam postkomuniści do reszty Polskę rozwalili.

Otóż historycznie rzecz biorąc jedną z najważniejszych przyczyn krytycznego stanu, w jakim obecnie znalazła się nasza Ojczyzna był zabieg socjotechniczny, który na swój prywatny użytek zwykłem nazywać „awansem społecznym bis”.

Jak starsi pamiętają, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i nie wykształconych ludzi. Brano głównie tych bez charakteru, gdyż prawdziwy chłop by ziemi nie opuścił. W miastach pobudowano dla nich bloki z wielkiej płyty, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. Jednocześnie komunistyczna propaganda przypominała im bezustannie, że swój awans zawdzięczają dbającej o ich interesy władzy ludowej, co się w ich świadomości zakodowało na trwałe w formie ślepej wdzięczności dla komuny. To ci właśnie ludzie stanowili służący wiernie stalinowskiemu reżimowi pierwszy rzut zasilający szeregi PZPR, milicji i urzędu bezpieczeństwa.

W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”. Ta grupa społeczna od inteligencji „starej” różniła się głównie tym, iż nie wyniosła z domu praktycznie żadnych głębszych wartości. I choć nieźle wykształcona zawodowo, nie miała świadomości, iż jest genetycznie skażona piętnem służalczej wdzięczności wobec komunistów, którzy umożliwili ich ojcom społeczny awans. Myślę, że to ci właśnie ludzie poparli  wprowadzenie stanu wojennego traktując generała Wojciecha Jaruzelskiego jako męża stanu. I w pewnym sensie nie można ich za to winić, gdyż tak ich po prostu wychowano.

Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie polskich elit. Niestety, proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez pewnego redaktora wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast. W tym przypadku, został wykorzystany genetycznie służalczy, tym razem wobec post-komuny, materiał ludzki. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu społecznego awansu.

O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i nie wykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych ELIT. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „mentalnie nowobogackimi”.

Tu jednak pragnę zaznaczyć, że tych ludzi nie należy, broń Boże, społecznie dyskryminować. Jest to grupa niekwestionowanej inteligencji. Trzeba im tylko uświadomić, jak im zawrócono w głowach. Bo już chyba najbardziej niekumaci zwolennicy Platformy i ubiegającego się o drugą turę wielokrotnie skompromitowanego prezydenta zrozumieli, jak się dali zrobić w konia wspomnianemu redaktorowi niegdyś poczytnej Gazety.

Myślę, że już widzą kompleksy, zakłamanie, płytkość ideową i pretensjonalność "elit" III RP.

Więc jeszcze raz przypominam jak to było. W roku 1995, na drugi dzień po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na Prezydenta, kiedy rankiem ogłoszono oficjalne wyniki, napisałem coś w rodzaju listu otwartego, który wręczyłem wybranym znajomym z krakowskich kręgów biznesowych, artystycznych i naukowych.

Oto jego tekst:

W dniu zwycięstwa „Olka” pragnę pogratulować bezspornego sukcesu wszystkim zwolennikom grubej kreski, którzy pozostawili postkomunistów u władzy de facto na kilka pokoleń.

Gratuluję również elitom naszej partii inteligenckiej, która przez kilka lat wmawiała Polakom, że to już nie ci sami komuniści. Największe gratulacje należą się jednak panu Adamowi Michnikowi i jego gazecie za to, że nawołując razem z panem Cimoszewiczem do pojednania przekonali ludzi do głosowania na postkomunistów. 

To nie naród należy winić za to, co się stało z polską 19-go listopada 1995

Krzysztof Pasierbiewicz                                                                 Kraków, 20 listopada 1995

 

Dziś wielu z tych, którzy się wtedy ze mnie śmiali przyznaje mi rację.

Ludziom wmawiano wtedy, że to Kaczyńscy podzielili Polaków. A prawda jest taka, że Polaków podzielił już w roku 1995 wspomniany redaktor wpływowej Gazety wraz z pewnym miłośnikiem białowieskich żubrów. To wtedy Polska pękła na pół, rozpadając się na „lewacko” post-komunistyczną i „prawicowo” patriotyczno-solidarnościową. 

Mam nadzieję, że Polacy niegdyś zapatrzeni w Platformę, widzą już jałowe mentorstwo panów Wajdów, obleśność panów Kutz’ów, anty-prawicowe fobie panów Niesiołowskich, żałosne anegdoty panów Żelichowskich i tak dalej. Bo to oni sieją ową wynaturzoną nienawiść.

Pójdźmy dalej. Mam nadzieję, że już widzą, iż dali się nabrać na wylansowany ostatnimi laty stereotyp myślowy, że „lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach”. Że uwierzyli w toksyczne slogany, że: patriota to oszołom; historia to zbytek; duma narodowa to antysemityzm; tradycja to ksenofobia; honor to przeżytek; sprawiedliwość to naiwniactwo; moralność to frajerstwo; wiara to ciemniactwo; normy etyczne to atak na wolności demokratyczne; kombinowanie to sposób na życie… i tak dalej. Że dali się zastraszyć „terrorowi poprawności politycznej”.

I bynajmniej nie przesadza pan profesor Andrzej Nowak pisząc we wstępie do książki „Od Polski do post-polityki”, że, cytuję: „martwi się o to, co się stało z demokracją, z Rzeczypospolitą, z Europą Wschodnią, z Europą. Co dzieje się z rzeczywistością w magmie płynącego z posłusznych (komu?) mediów przekazu „pi-ar”..., że następuje narastające poczucie rozpadu wspólnoty, którą stworzyły poprzednie pokolenia Polaków..., że należy rozważyć możliwość końca naszej historii”...”, koniec cytatu.

Tak. Tak. Już tylko ślepiec może nie dostrzegać, że doktrynerzy Platformy wraz post-komunistą Komorowskim zdeptali polityczny obyczaj. W dążeniu do partyjnej hegemonii wyzbyli się poczucia wstydu. Wprowadzili w kraju prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem pogania. Złodziej na złodzieju jedzie. Wszystkie chwyty dozwolone. Byle tylko „rządzić”! Że ich Polska nie obchodzi, bo dla nich liczy się tylko to, co zagarną dla siebie.

Jest jeszcze trochę czasu, by sprawy przemyśleć. Te wybory to naprawdę nie żarty!

A więc zwracam się nie tylko do niezdecydowanych, lecz także do zrobionych w konia sympatyków dogorywającej Platformy:

W niedzielę, Polacy mają ostatnią, powtarzam ostatniąszansę by odbić Belweder i wybierając prezydentem młodego Andrzeja Dudę wyrwać wreszcie Polskę z zabójczych dla Niej post-komuszych szponów.

Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)

Cały tekst pt. „Nabrani przez redaktora” – vide: http://salonowcy.salon24.pl/271686,nabrani-przez-redaktora

 

 

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka