Fot. Józef Wieczorek
Fot. Józef Wieczorek
echo24 echo24
2382
BLOG

Prof. Andrzej Nowak – „O co walczymy w tych wyborach”

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 104

Wczoraj byłem w krakowskim „Klubie Wtorkowym” na spotkaniu z prof. Andrzejem Nowakiem z Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Temat spotkania: „O co walczymy w tych wyborach”.

Tytułem wstępu pan profesor scharakteryzował ogólnie obecną sytuację polityczną w naszym kraju podkreślając na koniec, że jeśli obóz patriotycznej prawicy tegorocznych wyborów prezydenckich i parlamentarnych nie wygra będzie to równoznaczne z nieodwracalną utratą przez PIS mandatu wiodącej partii opozycyjnej, a obecna władza umocni się na całe dekady.

Dodał w tym kontekście, że zbliżające się wybory to „być albo nie być” dla obecnej opozycji prawicowej i jedynym, co możemy i musimy, jako obóz patriotyczno narodowościowy zrobić to głosować na dra Andrzeja Dudę, bo tylko jego wygrana z Bronisławem Komorowskim może otworzyć drogę do zwycięstwa prawicy w wyborach parlamentarnych, a co za tym idzie odebrania władzy wyniszczającej Polskę Platformie Obywatelskiej. Że głosowanie na Andrzeja Dudę jest obowiązkiem obywatelskim wynikającym ze stanu wyższej konieczności, gdyż państwowość polska jest poważnie zagrożona.

Na koniec tej części swego wystąpienie pan profesor Nowak wprost powiedział, że po ewentualnym przegraniu wyborów parlamentarnych PIS nie będzie już miał nigdy mocy sprawczej do odebrania władzy Platformie Obywatelskiej, a jedynym sposobem na odebranie władzy Platformie byłby już tylko ogólnonarodowy protest, o jakim mówi Jarosław Marek Rymkiewicz, lecz póki co, szanse na taki zryw są raczej niewielkie.

Pod koniec spotkania zabrałem głos w dyskusji. Na wstępie przypomniałem panu profesorowi Nowakowi i zebranym na sali o wystąpieniu kardynała profesora Stanisława Nagy w auli Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach w listopadzie 2012, które na swój prywatny użytek nazywam „Manifestem Rewolucyjnym Nagy’ego” (http://salonowcy.salon24.pl/513283,manifest-rewolucyjny-nagy-ego ), który to „manifest” ów dzielny kapłan zdążył jeszcze ogłosić zanim od nas odszedł na wieczny spoczynek.

Kardynał Nagy mówił wtedy między innymi:

Że na manifestację w obronie „Telewizji Trwam”, która była największym protestem Polaków w ostatnich dekadach nie można patrzeć w sposób wyizolowany. Że ten protest  jest zwieńczeniem pewnego procesu, który od jakiegoś czasu w Polsce się toczy, ale którego dotychczas nie dostrzegaliśmy w całej jego sile i wielkości, a może nawet niektórzy z nas nie chcieli go zauważać, choć jest procesem zupełnie wyjątkowym. Że pojawiło się nowe zjawisko. Pojawiło się bardzo niewinnie – pod hasłem poparcia dla katolickiej Telewizji, a więc pod hasłem jakiejś sprawy społecznej. Że pojawiły się manifestacje nie nakazane odgórnie, ale chciane i popierane przez dużą, coraz większą część społeczeństwa, organizowane oddolnie. Początkowo tylko w niektórych miastach. Stopniowo jednak zjawisko to zaczęło coraz bardziej się rozrastać, tak że dziś nie było prawie miasta, w którym nie demonstrowano by. Że Polska wypełniła się tym wychodzeniem na ulicę – nie dość, że nie nakazanym przez władzę, to na dodatek – wbrew tej władzy. Że manifestacje w obronie katolickiej telewizji przeobraziły się w cały ruch społeczny, będący wyrazem nowej narodowej solidarności. Że mamy prawo to tak nazywać, bo są ku temu przesłanki. Po pierwsze marsz „Obudź się Polsko” 29 września był pokojowym pochodem już w dużo szerszej sprawie niż sama katolicka telewizja. Po drugie – przybyli ludzie z całej Polski, nie tylko z jednego miasta, przybyła ich olbrzymia rzesza, blisko pół miliona osób. Po trzecie manifestowali ludzie w różnym wieku. Po czwarte, Marsz odbył się pod okiem policji, która w wielu przypadkach pomagała, choćby organizacyjnie, żeby wszystko odbyło się poprawnie. Nie musiała ingerować – nie było potrzeby. Wszystko odbywało się spokojnie, sprawnie, z powagą. Że to nie są kwestie przypadkowe. Że może ten ruch przeobrazi się z czasem w jeszcze coś innego. Że być może jest początkiem czegoś wielkiego?„Że wydarzenia z 29 września 2012 r. bardzo mocno ocierają się o rewolucję. Lecz nie chodzi tu jednak o rewolucję pospolitą, złą i destrukcyjną, tylko o rewolucję perswazyjną, taką w której naród coraz głośniej zaczyna wołać: „To nie tak się rządzi, to nie tak kieruje się narodem!”. Rząd bowiem musi pamiętać, że jest na usługach narodu. Tymczasem w tej chwili tak nie jest. Dlatego też naród przypomina rządowi, co powinien robić. Przypomina na razie spokojnie…”, koniec cytatu.

Po tym przypomnieniu „manifestu” Kardynała Nagy zadałem profesorowi Nowakowi pytanie, co sądzi o tym, że tego dziejowego moim zdaniem wezwania odważnego kardynała do kontynuacji ogólnonarodowego protestu przeciw dziejącemu się w Polsce złu nie podchwyciło Prawo i Sprawiedliwość?

W odpowiedzi - będę cytował z pamięci słowa pana profesora - Andrzej Nowak powiedział, iż myśli, że czasem lepiej tych przyczyn nie szukać, bo można znaleźć powody „obiektywne”, które sprawiają, że ręce nam opadają  i właśnie z taką argumentacją się spotkał, kiedy próbował namawiać do konkretnych form wystąpień publicznych. Spotkał się wtedy z odpowiedzią bardzo ważnego polityka PIS, że oni nie mogą tego zrobić, bo nie mają środków na żaden Majdan. A na to przecież trzeba zapewnić namioty, infrastrukturę, a oni nie mają na to pieniędzy. Profesor powiedział też, że w części Prawa i Sprawiedliwości jest ogromna nieufność do społeczeństwa, przekonanie, że społeczeństwo samo nic nie zrobi, że jest niebezpieczne i stanowi zagrożeniem dla „fachowców”. Słowem można się domyślać, że mamy do czynienia z rodzajem désintéressement, co zdaje się wskazywać, że niektórym prominentom PIS odpowiada trwanie w roli wiecznej opozycji.

UWAGA! Właśnie dostałem relację filmową z całego wczorajszego spotkania, więc każdy może odsłuchać, co dokładnie odpowiedział mi profesor Nowak – vide:

https://www.youtube.com/watch?v=6jzaFpS1lQI&list=UUW4faIJaW19FP5VBjSo-1WA&feature=player_embedded

Pan profesor wspomniał także, iż PIS nigdy nie zainteresował się działalnością wydawniczą dwumiesięcznika ARCANA, którego celem było i jest tworzenie solidnej podstawy dla tradycyjnych religijnych i politycznych wartości we współczesnej kulturze, jak również odbudowa intelektualnych podwalin polskiego konserwatyzmu. Ja jeszcze dodam od siebie: dwumiesięcznika, którego recenzje pojawiają się regularnie w najbardziej wpływowych polskich środkach przekazu, a wśród autorów są nie tylko najlepsi polscy intelektualiści konserwatywni, ale także wybitni zagraniczni pisarze i myśliciele. Dwutygodnika, którego redaktorami byli kolejno: prof. Andrzej Nowak, prof. Krzysztof Szczerski, a obecnie prof. Andrzej Waśko.

Reasumując.

Wczorajsze wystąpienie prof. Andrzeja Nowaka z jednaj strony bardzo mnie zaniepokoiło, ale dało mi również swoisty powód do osobistej „satysfakcji”. Zasmuciła mnie uczciwie i odważnie przedstawiona czarna wizja tego, co się stanie z Polską, jak PIS nie zdoła w tym roku odebrać Platformie władzy.

Z drugiej zaś strony po tym co powiedział prof. Andrzej Nowak, którego uważam za czołowego polskiego intelektualistę, choć gorzkim, to jednak ważnym dla mnie powodem do osobistej „satysfakcji” było wczoraj utwierdzenie się w przekonaniu, że miałem jednak rację pisząc ostatnimi czasy kilka konstruktywnie, powtarzam KONSTRUKTYWNIE krytycznych notek pod adresem Prawa i Sprawiedliwości, za co mi się straszliwie dostało od ultraprawicowych pisowców, a niektórzy komentatorzy się na mnie wręcz śmiertelnie obrazili. Co wcale nie przeczy temu, że w walce z Platformą będę do końca tej walki PIS wspierał. W imię stanu wyższej konieczności. Nawet gdy czasem opadają ręce.

Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)

Post Scriptum

A teraz przypomnę Państwu moją notkę napisaną w lipcu 2013, cytuję:

Jasna Góra, Duda Gracz i bezrozumne zacietrzewienie.

Wczoraj rano, po powrocie z pielgrzymki na Jasną Górę jedna z internautek napisała mi w komentarzu, cytuję:

„Witam Panie Krzysztofie, jestem już fizycznie wypoczęta, ale głowa jeszcze zasnuta wczorajszymi przeżyciami. 
Dwa najważniejsze, to Droga Krzyżowa namalowana przez Dudę Gracza, którą po raz pierwszy udało mi się wczoraj zobaczyć. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i szkoda, że na kontemplację miałam niewiele czasu. Autor wcielił się w Szymona Cyrenejczyka, czym pozostawił nam swój autoportret.
Drugie natomiast, to konstatacja, że Epitafium Smoleńskie jest umieszczone w takim miejscu, że przy otwartych drzwiach do Kaplicy, Królowa Polski na nie spogląda. Ponadto 96 światełek pali się bez przeszkód i żadna straż porządkowa nie jest władna ich usunąć. Czy jakikolwiek pomnik upamiętniający tę tragedię, może konkurować z tym Epitafium, chociażby znalazł się na Krakowskim Przedmieściu, przed Pałacem Namiestnikowskim?...”, koniec cytatu. 

W południe poszedłem do miasta na kawę, gdzie spotkałem grupkę starych znajomych, zagorzałych wielbicieli Radia Maryja i Ojca Dyrektora. Ludzi humanistycznie wykształconych, historyczkę sztuki, prawniczkę i profesora Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wszyscy oczywiście zapatrzeni w Jarosława Kaczyńskiego. Znam ich od zawsze i wiem, że to przezacni ludzie bez reszty oddani Polsce, o czym wielokrotnie się przekonałem. Słowem sami swoi. 

Tym bardziej więc byłem zaskoczony ich reakcją, gdy się z nimi chciałem podzielić uzyskaną informacją o drodze krzyżowej na Jasnej Górze autorstwa Dudy Gracza, o czym ze wstydem przyznaję nie wiedziałem. 

Proszę sobie wyobrazić, że gdy im opowiedziałem, że jedna z moich komentatorek zachwyciła się jasnogórskim dziełem Dudy Gracza, zostałem przez moich znajomych szyderczo wyśmiany. Z nieskrywaną złością, jak to mają zwyczaj czynić wiejskie dewotki na widok przygłupiego cudaka, naskoczyli na mnie, że chyba mi się coś z głową porobiło, bo to skandal by na Jasnej Górze wystawiać na widok publiczny takie bohomazy, że to obraza Boska i tak dalej. 

Gdy argumentowałem, że przecież przeor Jasnej Góry musiał się na to zgodzić, jedna z moich znajomych oznajmiła jadowitym tonem, że różni bywają przeorzy. Ale i tego jej było mało, gdyż stwierdziła, że ta moja wielbicielka z blogu "to chyba jakaś kretynka" i zaczęła rzeczone dzieło Dudy Gracza głośno wyśmiewać, cytuję dosłownie: „że namalowani przez tego pożal się Boże artystę biskupi mają twarze debli, że to żałosna karykatura, a artysta wcielając się w postać Szymona Cyrenejczyka zrobił sobie jasnogórski autoportret z jedyną w całym dziele normalną, a nie debilną twarzą…”, koniec cytatu. Poczerwieniała na twarzy aż się trzęsła z oburzenia, tak się podkręciła. 

I tu widzę wielki problem Jarosława Kaczyńskiego jako szefa partii. Bowiem takie i temu podobne zachowania niektórych zwolenników jego partii strasznie psują wizerunek PIS-u. Widziałem w kawiarni reakcje zdumionych i kiwających głową z zażenowaniem ludzi przyglądających się, z jaką furią moi znajomi pisowcy na mnie naskoczyli. 

Bowiem takie odbierające zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości ślepe i bezkrytyczne zacietrzewienie odstrasza od PIS-u ludzi, a szczególnie ludzi młodych.

Ponieważ wiem, że ani Jarosław Kaczyński, ani jego politycy nie mogą tego powiedzieć na głos, biorę to na siebie, i jeszcze raz apeluję do „ortodoksyjnych” pisowców o opamiętanie i powściąganie złych emocji w sytuacjach, które na to nijak nie zasługują, bo zamiast pomagać bardzo szkodzą partii, za którą paradoksalnie skoczyliby w ogień. 

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka