echo24 echo24
1312
BLOG

Dąsy na bok! Kaczyński i Mikke muszą się ułożyć!

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 127

 

 

Przed drugą wojną światową Zachód był zdeklarowanym i nieprzejednanym wrogiem Związku Sowieckiego i nikomu by wtedy nie przyszło do głowy, że ta sytuacja mogłaby kiedykolwiek ulec zmianie. A jednak bywają okoliczności, że zachodzi tak zwany „stan wyższej konieczności” kiedy w obliczu krytycznego zagrożenia nawet przeciwnicy polityczni muszą odłożyć na bok wzajemne ambicje i niechęci ideologiczne celem połączenia sił w walce z dziejącym się złem.

Tak właśnie się stało kiedy Adolf Hitler łamiąc wszelkie umowy i traktaty zaatakował zszokowaną Europę dopuszczając się na oczach świata wręcz niewyobrażalnych zbrodni, a więc wydarzyło się jednak coś, co wcześniej nikomu nie przyszłoby nawet do głowy. Jednakże, gdy ten nieodpowiedzialny łotr, któremu Niemcy nieopacznie powierzyli władzę napadł zdradliwie na Rosję Sowiecką i zagroził porządkowi Świata, Zachód dogadał się ze Stalinem tworząc z nim właśnie w imię stanu wyższej konieczności wielką koalicję antyhitlerowską.  

Ale nim do tego doszło, Hitler zdążył wymordować miliony ludzi i obrócić w gruzy spory kawał świata, który się odbudowywał ze zniszczeń przez całe dekady, a ludzkość do dzisiaj się dziwi jak to było możliwe, że za takim zbrodniarzem poszła ślepo spora część społeczeństwa niemieckiego. 

Dziś znamy już odpowiedź na te pytania, co w skrócie można streścić stwierdzeniem, że za bezsprzecznie charyzmatycznym Hitlerem poszła ta część społeczeństwa niemieckiego, której ten obłąkany rządzą władzy szaleniec zdołał w mówić, iż jest „lepsza” od „gorszej” reszty, co tym ludziom odebrało rozum wyzwalając z nich najniższe instynkty. Bo jest taki mechanizm psychologiczny, że jak szarak poczuje się panem, a biedak bogatym, to chęć utrzymania tego status quo czyni go ślepo bezkrytycznym w stosunku dziejącego się zła pozbawiając go jednocześnie wszelkich hamulców moralno etycznych. Tę ludzką słabość wykorzystał Adolf Hitler i propagandziści Goebbelsa, a jak tragiczne były tego skutki wszyscy wiemy.

Wiem, że wsadzam teraz kij w mrowisko, lecz uważam, że z podobnym z psychologicznego punktu widzenia zjawiskiem mamy obecnie do czynienia w naszym kraju. Jednakże, żeby wszystko było jasne zaznaczam, iż nie zamierzam broń Boże przyrównywać obecnej Polski do hitlerowskich Niemiec. Bo to nie te czasy, nie ci ludzie i nie ta skala. 

Chcę się jednak na głos zastanowić, jak to możliwe, że od siedmiu lat spora część Polaków popiera ślepo premiera, który jak wykazała niezbicie afera podsłuchowa prowadzi Polskę ku poważnej katastrofie. Katastrofie, która może mieć nieodwracalne skutki, a odbudowa, jeśli w ogóle możliwa może zająć całe dekady. Bo tym razem żarty się skończyły. Dlatego piszę tę w pewnym sensie prowokacyjną notkę, żeby zmusić bezmyślnych do zastanowienia się, czym mogą nam grozić dalsze rządy partii Donalda Tuska.

Bo już oficjalnie wiadomo, że minister spraw wewnętrznych jawnie przyznał, iż „państwo polskie praktycznie nie istnieje”, minister spraw zagranicznych podważył sens naszych sojuszy wojskowych, a szef Banku Centralnego wbrew zasadom demokracji i polskiej racji stanu dogadał się cichcem w knajpie z ministrem finansów, żeby dodrukować pieniędzy byleby tylko utrzymać rząd przy władzy. Więc nikt nie może zaprzeczyć, że rząd Donalda Tuska doprowadził do krytycznie dramatycznego kryzysu państwa, a na salonach światowych znów „Polish jokes” stają się modne.  

Należałoby się tedy zastanowić, jak to możliwe, że spora część Polaków nadal popiera premiera, który ewidentnie stracił panowanie nad kierownicą i naraża Polskę na utratę wiarygodności?

Otóż moim zdaniem wyjaśnienie jest następujące:

Jeśli garbatemu powiedzieć, że się prosto trzyma, to, choć wie, że tak nie jest, chętnie w to uwierzy. Zaś gdy szarej myszce ktoś powie, że wygląda jak hollywoodzka gwiazda to ona też się nie oprze pokusie zakłamanej wiary w tę oczywistą nieprawdę. Podobnych przykładów można mnożyć wiele.  

Otóż w powojennej Polsce komuniści dokonali sprytnej sztuczki socjotechnicznej utwierdzając wspierających ich prostych i nie wykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od gorszej reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, co trwało do roku 1989. Niestety po „upadku” komuny dokładnie ten sam trick zastosowali post-komuniści utwierdzając przy pomocy Gazety Wyborczej już z grubsza okrzesaną i wykształconą w pierwszym pokoleniu inteligencję w poczuciu, iż przynależy do grupy Polaków „lepszych” od „gorszej” moherowej reszty. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim zaś próżność, pychę, kompleksy i parcie do kariery ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.  

Bezsprzecznie sprytny nad-redaktor Gazety Wyborczej doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Wiedział, że jak takiemu powie, że jest częścią crême de la crême III RP, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi i brnąc a zaparte w bezkrytycznym zakłamaniu zrobi dosłownie wszystko byle partia, która go wywindowała utrzymała się przy władzy.

O ile Niemcom, którzy poszli ślepo za Adolfem Hitlerem wmówiono ich wyższość rasową nad „gorszymi” od nich pod-ludźmi, o tyle orędowników Platformy Obywatelskiej utwierdzono w przekonaniu o ich wyższości społecznej nad resztą „pośledniejszego” ciemnogrodu, co tym ludziom w pewnym sensie odebrało rozum i zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości, o czym świadczą najlepiej ich irracjonalne wypowiedzi, że w Polsce nic złego się nie dzieje.

Dlatego uważam, że każdy dzień utrzymywania się Platformy Obywatelskiej przy władzy przybliża nas do katastrofy, której skutki, podobnie jak przed wojną, nie mieszczą się jeszcze w naszych głowach. Bo już jak na dłoni widać, iż Polską kierują obecnie zdecydowani na wszystko szaleńcy oszołomieni rządzą władzy, którą chcą utrzymać na zasadzie, że po nich choćby potop. Powiem więcej, ta ich obłąkańcza chęć utrzymania władzy wynika z panicznego lęku prominentów przed odpowiedzialnością karną, podczas gdy dla szeregowych zwolenników Platformy upadek rządu Tuska będzie tożsamy z weryfikacją elit, czyli demaskacją ich rzeczywistego rodowodu. Dlatego będą do końca bronili swej „kwatery głównej” zdolni do każdego draństwa.

Dlatego uważam, że ci niereformowalni kłamcy i ten nieodpowiedzialny premier stali się obecnie śmiertelnym zagrożeniem dla Polski i trzeba im niezwłocznie odebrać władzę póki jeszcze nie jest za późno. Bo oni sami władzy nie oddadzą i nie cofną się przed niczym walcząc do samego końca, co nota bene jakiś czas temu zapowiedział premier.

Dlatego uważam, że w Polsce nadszedł już stan wyższej konieczności, a celem ratowania państwa przed totalną katastrofą należy niezwłocznie ponad ideologicznymi podziałami utworzyć szeroką koalicję „partii kontr-lewicowych” celem jak najrychlejszego odsunięcia lewackiego rządu Donalda Tuska od władzy i ukarania winnych kryzysu państwa w sposób przewidziany konstytucją. Celowo nie użyłem terminu „partii prawicowych”, bo postkomunistom udało się pojęcie „opozycji prawicowej” skutecznie ośmieszyć i zdewaluować.

I czy się to komu podoba, czy nie, na czele tej szerokiej koalicji musi stanąć szef największej obecnie partii opozycyjnej jaką jest Prawo i Sprawiedliwość.  

Zaś Jarosław Kaczyński powinien do tej koalicji przyjąć na określonych uczciwie warunkach wszystkie „partie kontr-lewackie” z partią Korwina Mikke włącznie. Myślę, że zamiast koalicji wystarczyłby doraźny pakt o nieagresjiw imię walki z zabójczą dla polskich interesów działalnością przestępczego rządu Donalda Tuska.

Dlaczego??? Proszę obejrzeć ten film z krakowskiej demonstracji pod hasłem "Idzie młode pokolenie! Niesie Polsce odrodzenie!" :

https://www.youtube.com/watch?v=owj0jLsi19Q

Bo "Nowa Prawica" cieszy się obecnie sympatią sporej części młodego pokolenia Polaków. A prawda jest taka, że bez głosów ludzi młodych i bardzo młodych Prawo i Sprawiedliwość nie wygra wyborów zwłaszcza, że starsze pokolenie zapowiada, iż do wyborów nie pójdzie, a młodzi Polacy wręcz odwrotnie.

Taki jest wymóg chwili. A ewentualne szkody naprawi się później.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

 

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka