echo24 echo24
868
BLOG

Manifest dyskretnego przyjaciela polskiego papieża

echo24 echo24 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

 

Zaproszony przez Ks. Prowincjała Dra Artura Saneckiego miałem dzisiaj zaszczyt uczestniczyć w obchodach I rocznicy śmierci Jego Eminencji Ks. Stanisława Kard. Nagiego, które odbyły się w kościele parafialnym pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa i domu zakonnym Księży Sercanów w Krakowie – Płaszowie. 

Myślę, że w ostatnim czasie, kiedy Donald Tusk bezczelnie zawłaszczył dorobek Lecha Kaczyńskiego,  zwycięstwo wyborcze Platformy dopchnięto kolanem, po śmierci gen. Jaruzelskiego niektórzy polscy purpuraci rozczarowali polskich patriotów, a w Święto Wolności smutnym kazano się cieszyć, bardzo nam brakowało śp. Kardynała Profesora Stanisława Nagiego – nieustraszonego głosiciela prawdy i odważnego żołnierza Kościoła.

Bo choć kraj wypiękniał i ludziom wygodniej się żyje, w kategoriach hierarchii wartości i standardów moralno etycznych Polska nadal jest podzielona na „lepszych” od „gorszych”, którzy się czują we własnej Ojczyźnie jak pierwsi chrześcijanie pośród pogan, odrzuceni, zagubieni i w siebie wpełznięci.

"Manifest Rewolucyjny Kardynała Nagiego” powinien sobie wisieć w cyberprzestrzeni, nawet jeśli nie ma odzewu. Zawsze ktoś przeczyta. Odchodzą ludzie prawdy i sumienia, ale przecież nie jesteśmy sami. A ich słowa będą kiełkować i wierzę, że przyniosą rezultaty.
  
Dlatego jeszcze raz przypomnę fragmenty tekstu, który przed rokiem zacytowałem w notce pt. „Manifest Rewolucyjny Kardynała Nagiego”, w którym ów „Kardynał Polskich Serc” tak mówił zanim od nas odszedł, cytuję za Kardynałem:

Na manifestację z 29 września 2012r. nie można patrzeć w sposób wyizolowany. To jest zwieńczenie pewnego procesu, który od jakiegoś czasu w Polsce się toczy, ale którego dotychczas nie dostrzegaliśmy w całej jego sile i wielkości. Może nawet niektórzy z nas nie chcieli go zauważać, choć jest procesem zupełnie wyjątkowym.

Od początkowych lat komunizmu w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że społeczeństwo nie wychodzi na ulicę, ażeby wyrazić swą niezależną opinię lub żądania. To było najsurowiej zabronione. Moje pierwsze zetknięcie z tym, że społeczeństwo spontanicznie i bez pozwolenia wyszło na ulicę, by taką opinię zademonstrować, to moment, gdy okazało się, że kard. Karol Wojtyła został wybrany papieżem…

To była pierwsza tego typu zbiorowa reakcja społeczeństwa, która nie wywołała interwencji milicji. Jakże wówczas wszyscy byli faktem tym zaskoczeni, jakże zaskoczona była władza, ale Polacy wiedzieli już wtedy, co robić. Odczuli w swej świadomości, że trzeba to wielkie wydarzenie, wydarzenie jakże radosne, natychmiast zademonstrować poprzez wyjście na ulicę. I na tym się właściwie skończyło, jeśli chodzi o pokojowe marsze…

Teraz pojawiło się nowe zjawisko. Pojawiło się bardzo niewinnie – pod hasłem poparcia dla katolickiej Telewizji Trwam, a więc pod hasłem jakiejś sprawy społecznej. Pojawiły się manifestacje nie nakazane odgórnie, ale chciane i popierane przez dużą, coraz większą część społeczeństwa, organizowane oddolnie…

Polska wypełniła się tym wychodzeniem na ulicę – nie dość, że nie nakazanym przez władzę, to na dodatek – wbrew tej władzy…
 
Manifestacje te przeobraziły się w cały ruch społeczny, będący wyrazem nowej narodowej solidarności. Mamy prawo to tak nazywać, są ku temu przesłanki. Po pierwsze marsz „Obudź się Polsko” 29 września był pokojowym pochodem już w dużo szerszej sprawie niż sama katolicka telewizja.  Po drugie – przybyli ludzie z całej Polski, nie tylko z jednego miasta, przybyła ich olbrzymia rzesza, blisko pół miliona osób. Po trzecie manifestowali ludzie w różnym wieku. Po czwarte, Marsz odbył się pod okiem policji, która w wielu przypadkach pomagała, choćby organizacyjnie, żeby wszystko odbyło się poprawnie. Nie musiała ingerować – nie było potrzeby. Wszystko odbywało się spokojnie, sprawnie, z powagą…

To nie są kwestie przypadkowe. Może ten ruch przeobrazi się z czasem w jeszcze coś innego. Może jest początkiem czegoś wielkiego?...

Ogromne wrażenie wywołała zwłaszcza modlitwa różańcowa, wydobywająca się z gardeł i serc prawie pół miliona Polaków i płynąca ulicami Warszawy, a dzięki przekazom radiowo-telewizyjnym roznosząca się na cały świat. Podobna wielka modlitwa miała miejsce w Polsce przed Bitwą Warszawską, a wcześniej w 1571 r. przed bitwą pod Lepanto, którą zainicjował papież Pius V. W obu przypadkach chodziło o obronę Europy i Kościoła przed inwazją antychrześcijańską – bolszewicką nad Wisłą i muzułmańską w Zatoce Korynckiej. Analogie do Marszu warszawskiego 29 września nasuwają się same…

Wydarzenia z 29 września 2012 r. bardzo mocno ocierają się o rewolucję. Nie chodzi tu jednak o rewolucję pospolitą, złą i destrukcyjną, tylko o rewolucję perswazyjną, taką w której naród coraz głośniej zaczyna wołać: „To nie tak się rządzi, to nie tak kieruje się narodem!”. Rząd bowiem musi pamiętać, że jest na usługach narodu. Tymczasem w tej chwili tak nie jest. Dlatego też naród przypomina rządowi, co powinien robić. Przypomina na razie spokojnie...

Wyjście na ulicę wcale ni musi oznaczać awantur – o ile oczywiście nie działają prowokatorzy… A jeśli będzie się dalej tak rządziło, to może się to skończyć źle. Sprowokowany naród może bowiem posunąć się jeszcze dalej, a wtedy nie wiadomo, co się stanie…

Czy jest to moment, w którym my jeszcze mamy złoty róg? Może jeszcze całkiem nie śpimy, ale tylko przysypiamy? Dlatego też, trzeba budzić Polskę!...

A róg – to znaczy Polska, państwo polskie, niegdyś potężne w Europie, po wojnie ciągle się liczące, a obecnie w stanie zamierania – kto wie, czy nie prowadzone specjalnie w tym kierunku. O to, jaka Polska czeka nas w przyszłości, pytają przede wszystkim ludzie młodzi.

Z tego też względu podobny marsz w przyszłości może zgromadzić przede wszystkim ogromną rzeszę młodych ludzi, którzy boją się o Polskę swojej przyszłości. Bo ona niszczeje, możemy palcem pokazać gdzie – gospodarczo, prawnie, kulturalnie, oświatowo… Coraz częściej mówi się, że przekupstwo staje się zasadą, że różnego rodzaju typy robią ciemne interesy kosztem całego społeczeństwa, że społeczeństwo rozwarstwia się na skrajnie biednych i skrajnie bogatych…

Toteż nie tylko na wczoraj, ale także na dzisiaj, nadal wciąż aktualne jest hasło „Obudź się Polsko!”. Bo to my jesteśmy tymi, którzy teraz zasypiają, a zasypiając wypuszczamy z rąk złoty róg. Oby nie było tak, że jutro nasi następcy powiedzą, że mają puste ręce… Żeśmy wypuścili z rąk wolną, dumną, niepodległą Rzeczpospolitą, że „ostał się ino sznur
”…”,koniec cytatu.

Boże! Jak nam ostatnio brakowało tego Kardynała!!!  

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

Post Scriptum

Kardynał Stanisław Nagy, piękny umysł, kryształowy charakter, gorące serce oddane bez reszty Polsce i Polakom, pokorny kapłan i odważny żołnierz Kościoła, który moim zdaniem zrobił dla polskiej sprawy więcej niż wszyscy politycy razem wzięci.

Kard. Stanisław Nagy to wybitna postać Kościoła w Polsce i dyskretny przyjaciel św. Jana Pawła II. Należy do pokolenia, które niosło w sobie kilka epok, ich młodzieńcze ideały egzaminował i hartował ciężki okres II wojny światowej, a każda wojna jest wymierzona przeciwko człowiekowi i dlatego staje się okresem deptania praw ludzkich i Bożych.

Ks. prof. Nagy reprezentował sobą poważny warsztat naukowy będąc nauczycielem solidnym i wymagającym. Miał odwagę pytać nie o to, o czym wszyscy mówią, ale o to, o czym milczą. Pokazał pełne piękno kapłaństwa służebnego, przydatnego Bogu i ludziom.

Na wczorajszej uroczystości otwarto muzealną ekspozycję "Ks. Prof. Stanisław Nagy. Sercanin - patriota - przyjaciel św. Jana Pawła II". Można na niej zobaczyć przebogatą korespondencję między tymi dwoma wielkimi przyjaciółmi i wzruszające zdjęcia ich wypraw narciarskich w góry polskie.

 

Ale ten skromny człowiek nie dbał o poklask iodszedł przed rokiem bez fanfar i bicia dzwonów.

Niestety ludzie mało o nim wiedzą, a szkoda, bo to piękny wzorzec do naśladowania.

Więcej informacji o Ks. Kardynale można znaleźć w przepięknie wydanym przez Białego Kruka albumie pt. "Kardynał polskich serc" z tekstem Jolanty Sosnowskiej i zdjęciami Adama Bujaka i wielu innych znakomitych fotografików.

Post Scriptum

Po ukazaniu się tej notki, laureat najbardziej prestiżowej nagrody naukowej w Polsce nazywanej polskim naukowym Noblem, mieniący się filozofem analitycznym, Sic! teoretykiem prawdy, Sic! etykiem, a zarazem przewodniczący Komisji Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk dzisiaj o godzinie 10.58 rozesłał e-mail do wielu znaczących osób, między innymi do byłego ministra sprawiedliwości prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego o następującej treści, cytuję:

„Prawie codzienny biuletyn o czynach dr inż. Krzysztofa Wojciecha
Pasierbiewicza, emerytowanego nauczyciela
akademickiego, wspomagającego się legionami insektów.
Dr inż. Krzysztof Wojciech Pasierbiewicz, emerytowany nauczyciel
akademicki, wspomagający się legionami insektów, dicit:
"Bo choć kraj wypiękniał i ludziom wygodniej się żyje, w kategoriach
hierarchii wartości i standardów moralno etycznych Polska nadal jest
podzielona na „lepszych” od „gorszych”, którzy się czują we własnej
Ojczyźnie jak pierwsi chrześcijanie pośród pogan, odrzuceni, zagubieni i
w siebie wpełznięci."

Dr inż. Krzysztof Wojciech Pasierbiewicz, emerytowany nauczyciel
akademicki, wspomagający się legionami insektów, jako współczesny
odpowiednik pierwszych chrześcijan (wśród pogan), odrzuconych,
zagubionych i w siebie wpełzniętych (sic!), robi niemałe wrażenie.
Zwłaszcza jako "gorszy", czyli lepszy, przeto wypełzający w kategoriach
wartości i standardów moralno-etycznych.
JW …”, koniec cytatu.

Żeby mnie nie posądzono, że zmyślam, zeskanowaną kopię tego listu elektronicznego załączam w galerii zdjęć nad notką ku przestrodze, jakiego sortu ludzie brylują obecnie na polskich salonach naukowych. Pan Woleński przedstawiał mi się niegdyś jako były doradca Adama Michnika oraz bliski przyjaciel Kołakowskiego. Nie wiem, czy to prawda, ale w tym kontekście rzecz zdaje się wiarygodna.

Tego typu obelżywych listów dostałem od rzeczonego „profesora” już kilkadziesiąt od czasu jak zacząłem swoją działalność blogerską.

Więc chyba nie ma się, co dziwić, że rzeczony „profesor” nazywany jest w Internecie zdeklarowanym wrogiem Kościoła Polskiego i zaciekłym polakożercą. Bo ileż trzeba mieć w sobie nienawiści do polskiego Kościoła, żeby na notkę o kard. Nagy zareagować w tak plugawy sposób?! Pięknie się zabawiają panowie "profesorowie" pożal się Boże akademicka "elita".

Przepraszam, że to post post scriptum dodaję przy okazji wspomnienia o Kard. Nagy, lecz uważam, że moim obowiązkiem było danie świadectwa prawdy, jak nisko upadły standardy moralno etyczne naszego środowiska akademickiego. Bowiem łajdactwo i niegodziwość trzeba demaskować.

 

Zobacz galerię zdjęć:

Tak na moją notkę zareagował jagielloński etyk, teoretyk prawdy, laureat polskiego naukowego Nobla niejaki Jan Hertrich Woleński
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo