Właśnie skończyłem lekturę
nowo wydanej
przepięknej książki
o krakowskiej „Piwnicy”
pod tytułem
„Pod Baranami… ten piękny czas”
Leszek Długosz
po tym jak go ta sama, czy rzeczywiście ta sama??? „Piwnica” upokorzyła
jedynie za to
że się opowiedział za Polską...
artysta wyklęty
odrzucony, nadłamany, przygnębiony i w siebie wpełznięty
zdobył się
na nieznaną już dziś wielkoduszność
i puściwszy w niepamięć, co złe
napisał o tym
co w „Piwnicy” było najpiękniejsze
„Piwnicy”
okrytego diaboliczną peleryną
czarnoksiężnika
w charakterystycznym kapeluszu z piórkiem
który w czasie trudnym melodią swego kultowego dzwonka przywracał wątpiącym nadzieję
że życie potrafi być piękne
Jak kończyłem czytać książkę
stanęły mi przed oczami
wypełnione emocjami
lata, które "pomknęły bezpowrotnie"
ta nasza młodość „cudownie zwichnięta”
leczona w „piwnicznym przytulisku”
pod peleryną Piotra
I wciąż mam w uszach
ten gwar, ten szum
piękny żydowski strój, bar gadający,garderobę sekretną…
Ech! Choć płakać się chce, śmiejmy się z tego
Jak skończyłem czytać tę baśniową książkę
zdawało mi się
że jak niegdyś
przed Bożym Narodzeniem
wychodzę o świcie z Piwnicy na krakowski Rynek
okryty śnieżną pierzyną
pod którą moje przeszłe życie
ma się ciepło, jak u Mamy
i
wciąż słyszę trzask przełamywanego opłatka
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)